Edycje limitowane Cosnovy to coś, co zawsze bardzo mnie interesowało. Głównie, gdy nie miałam do nich dostępu, a gdy to się zmieniło moja chęć na produkty Catrice i Essence dziwnym trafem zmalała. Tej jesieni jednak przygotowano kosmetyki pod szyldem FALLosophy, którym szalenie ciężko się oprzeć. Całość prezentuje się przegenialnie, skorzystałam więc z propozycji by pokazać ją na blogu. Kolorówka zawsze miło się fotografuje, a używa jeszcze przyjemniej.
Miałam chwilę czasu by się z nimi zapoznać, a czy jako ignorantka w kwestii różu mogłam sobie podarować taki cudny gradient? Jego wygląd chyba mówi sam za siebie. FADING INTO DAWN jest w konsystencji bardzo kremowy, śliski a pigmentacja bardzo dobra.
Kolej na szminki, czyli coś, co bardzo lubię. Uwagę przykuły opakowania, solidne, ciężkie, zamykane na magnes, dzięki czemu nie otworzą się w torebce. Są bardzo kremowe i lekkie, prawie nie wyczuwalne na ustach. Równo się zjadają, ale nie ma co oczekiwać super trwałości ze względu na ich delikatnie nawilżającą formułę, dzięki której nie podkreślają suchych skórek. Nie wylewają się poza kontur ust, jednak konturówka nigdy nie zawadzi. Od lewej: chłodniejsza C03 LITTLE RED RIDING HOOD i nieco cieplejsza, C02 RUSTIC ROSE.
W kolekcji znajdują się również trzy cienie i pędzelek, mały, poręczny, z przyjemnym włosiem, sprawdzi się podczas wyjazdów. Motyw liści znów pojawił się na tłoczeniu, a na zdjęciu widzicie od lewej: C01 ROBIN WOOD, oraz C03 BERYTALLE. Wykończenie jest matowe, a pigmentacja, zwłaszcza szarego, świetna.
Limitowana ma trafić do sklepów w tym miesiącu, teoretycznie będzie ją można kupić do grudnia tego roku. Jak wyjdzie w praktyce, wiemy zapewne wszystkie- trzeba dużo szczęścia aby dorwać produkty z takich edycji. Albo pojawiają się spóźnione, albo nie wszystkie sklepy mają je w asortymencie. Czy warto jednak przyjrzeć im się z bliska? Zdecydowanie!
Swatche dodam na dniach, z uwagi na fakt, że mój aparat zwariował i totalnie przekłamał odcienie. :)