To, że kolejny miesiąc już za nami nie trzeba nikomu mówić. Tym razem spóźniłam się z ulubieńcami, mimo, że zawsze staram się publikować wpis przed zmianą dat w kalendarzu. Z przyczyn niezależnych jednak byłam odcięta dobrych kilka dni od internetu ( co pewnie na dobre mi wyszło;)) a potem weekendy spędziłam kolejno w Warszawie na Meet Beauty oraz w domu. Z tej drugiej okazji mogłyście zobaczyć standardową zawartość mojej kosmetyczki. Teraz jednak skupię się na temacie, czyli najlepszych, najbardziej lubianych produktach. Kilka z nich było już opisywanych, a wraz z nadejściem jesieni nastąpił wielki powrót.
PALETA I HEART MAKEUP, DEATH BY CHOCOLATE
Jeśli miałabym pozbyć się wszystkim moich palet cieni i zostawić jedną, z pewnością byłaby to ta czekoladka. Swoją premierę miała już dawno i tutaj możecie przeczytać pełną recenzję. Uwielbiam konsystencję i świetną pigmentację, genialnie dobrane kolory to tylko dopełnienie całości. Kilkakrotnie byłam pytana przez znajome o markę cieni jakie danego dnia miałam na powiekach i wiem, że część z nich zdecydowało się jej zakup po obejrzeniu ich w akcji.ARTDECO, BAZA POD CIENIE
Wypadałoby napisać, kultowy produkt, który dopiero teraz miałam okazję wypróbować. W połączeniu z cieniami IHM tworzy świetny duet. Słyszałam, że z czasem może wysychać, na razie nic się z nią złego nie dzieje. Przyjemna, silikonowa konsystencja. Wzmacnia pigmentację i przyczepność cieni. Gdyby miała nieco więcej krycia by wyrównać koloryt powieki, byłaby idealna. Kupicie ją tutaj w cenie 23,99 zł, z okazji aktualnej promocji.
LOREAL, TUSZ VLM SO COUTURE
Z każdą kolejną tubką potwierdzają się moje spostrzeżenia: ten produkt nigdy mnie nie zawodzi! Głęboka czerń, brak sklejenia, zero osypywania. Podobno wersja extra black lubi się odbijać, ale chyba nie mam ochoty ryzykować robiąc mały skok w bok i będę wierna ;) Na dniach rusza promocja w Rossmannie na tusze, jeśli więc nie miałyście okazji przetestować tej masakry na sobie, to polecam serdecznie.
MANHATTAN, KREDKA DO OCZU
Wspominałam o niej ostatnio. Nie mam nawet pojęcia czy jest jeszcze dostępna, ale mam nadzieję, że tak. Jeśli nie, to trudno będzie mi zapewne znaleźć jej godne zastępstwo z uwagi na idealny, chłodny i dość jasny kolor. Moje brwi są z natury ciemne i gęste, ale zależy mi na ich podkreśleniu. Łatwo zazwyczaj jednak o przesadę i zazwyczaj zostawiałam je w spokoju. Na razie przy niej zostanę, jednak myślę nad czymś bardziej trwałym, ta bowiem mogłaby być nieco mniej kremowa, ale z uwagi, że jest skierowana od makijażu oczu nie czepiam się zbytnio.
WIBO, KREDKA DO UST / GOLDEN ROSE, SZMINKA VELVET MATTE nr 8
Jako, że ostatnio zamarzyły mi się usta ala Kylie Jenner, myśląc o odmianie od ciągłego malowania się fuksjową Bourjois. Wybór padł na nowość: kredkę Wibo w kolorze 02 z serii Nude Lips. Z tego co wiem, w ofercie są trzy odcienie, ten jednak jest dla mnie zbyt ciepły i brązowy, stąd mieszam go z matową GR 08 w kolorze stonowanego różu. Zastanawiam się, czy nie skorzystać z promocji -49% i sprawdzić, czy dwa pozostałe nie odpowiadałyby bardziej moim wymaganiom. Z jej właściwości jestem bardzo zadowolona. Nie ma drobinek, łatwo się rozprowadza, równo zjada. Wykończenie określiłabym jako satynowe. Bardzo fajna kredka, jestem pod wrażeniem! Niedługo natomiast cały wpis o nowościach Wibo :)
BLACK LASHES, BIBUŁKI MATUJĄCE Z WĘGLEM BAMBUSOWYM
Nie kupiłam ich sama, znalazłam je w paczce z eventu Meet Beauty. Bibułki są cienkie i dobrze chłoną sebum, do tego są czarne. Zawsze to jakaś odmiana :) Z tego, co podpowiada internet 100 sztuk kosztuje około 17 złotych. Akurat skończyłam całe opakowanie bibułek Marion, dobrze więc, że uzupełniłam ich brak dobrym produktem.
Co zachwyciło Was w tym miesiącu?