Święta rozleniwiły mnie na tyle, że ciężko było mi powrócić do regularnych wpisów. Z małym opóźnieniem więc zapraszam na ulubieńców marca w wiosennej odsłonie:) Tym razem znalazło się tu kilka niestandardowych jak na mnie produktów. Jak zawsze, brakuje włosowego ulubieńca, ale te kwestie nadal pozostają niezmienne :)
Wibo, rozświetlacz do twarzy Diamond Illuminator
Dobrze znany już chyba wszystkim rozświetlacz, w odcieniu odpowiadającym Mary Lou Manizer The Balm. Efekt, jaki można nim uzyskać jest również bardzo zbliżony, o czym pisałam już tutaj. Zabrałam go ze sobą na wyjazd do domu, dzięki małym gabarytom nie obciążył zbytnio walizki. Świetnie sprawdzał się również jako cień do oczu.
Zorientowałam się ostatnio, że brakuje mi małego pędzla do rozświetlacza. Oczywiście, możliwe jest nałożenie go również większym, ale zależało mi na precyzji. Bardzo ułatwia prawidłową aplikację i jak to Hakuro, jak zawsze jestem zadowolona z jakości włosia, które nie wypada i nie traci na elastyczności.
Pojawił się w poprzednich ulubieńcach, a teraz, gdy nieco zgęstniał jest jeszcze lepszy. Genialna czerń, zero osypywania się, daje efekt sztucznych rzęs. Jeden z moich faworytów. Pełną recenzję znajdziecie tutaj.
Jajeczko EOSo smaku summer fruit obłędnie smakuje i pachnie, skusiłam się na nie nawet wiedząc, że nie daje zbyt wielkiego nawilżenia. W całokształcie o wiele przyjemniejsze od wersji miodowo-melonowej.
Beautyblender, czyli zaskoczenie roku. Zarzekałam się, że nie jest mi ono do niczego potrzebne, wybrałam je jednak w ramach eksperymentu i uprzejmości drogerii ekobieca.pl, z którą jak wiecie współpracuję od dłuższego czasu. Cena osiemdziesięciu złotych była dla mnie abstrakcją nie do przejścia. Najlepiej sprawdza się przy produktach mineralnych, zabiera z twarzy efekt pudrowości i scala całość nadając jeszcze bardziej naturalny efekt. Zapobiega powstawaniu maski przy stosowaniu klasycznych podkładów płynnych. Cóż...Tylko krowa nie zmienia zdania ;)
Laboratorium Flos Lek podesłało mi najnowsze serum Push Up do biustu i muszę przyznać, że o ile do takich kosmetyków podchodziłam bardzo sceptycznie i stosowałam w tym kierunku zwykły balsam, to po jego zastosowaniu widać zdecydowaną różnicę. Skóra jest jędrna, elastyczna i dobrze nawilżona. Cena dość wysoka, bo około trzydziestu złotych, ale jeśli macie ochotę na coś nowego to polecam.
A na koniec nic innego jak mydełko Alterra z granatem. Okazało się najlepszym sposobem na domycie Beautyblendera z zaschniętego podkładu Revlon. Pomogło usunąć mi plamę z gęstego pędzla Hakuro, której nic innego się nie imało. Do tego piękny zapach umili pranie pędzli, za którym ja osobiście nie przepadam, a jak wiadomo, nie ma przebacz :)
Podlinkowane kosmetyki pochodzą z drogerii ekobieca.pl