Quantcast
Channel: alteregoblog.pl | blog kosmetyczny, blog urodowy
Viewing all 314 articles
Browse latest View live

Rossmann -40% na pielęgnację twarzy, co kupić, co polecam?

$
0
0
Jeszcze przez kilka dni w drogeriach Rossmann trwa promocja -40% na pielęgnację twarzy, nieco spóźniona przedstawię więc moje typy. Sama na zakupach byłam w czwartek i obyło się bez tłumów, głównie ze względu na fakt, że sklep był położony na krańcu miasta ;) Z promocji niestety wyłączone są maseczki do twarzy i produkty dla mężczyzn.



Wybierając produkty skupiłam się na swoich ulubionych kosmetykach oraz hitach wizażanek, o których moim zdaniem warto wspomnieć :) Każdy poszczególny będzie podlinkowany do KWC.


Ogromnie chwalony na KWC, sama uważam go za bardzo przeciętny, jednak jest to jeden z najwyżej ocenianych kosmetyków w tej kategorii. Przypuszczam, że również wśród Was ma wiele zwolenniczek.
Mój ulubieniec, planuję skoczyć jeszcze po drugą butelkę, po obniżce bowiem 400ml kosztuje jedynie około dziesięć złotych. Radzi sobie z opornym makijażem oczu, nie podrażnia. Recenzja tutaj. Dla wielu jest to zamiennik Biodermy.
Z nim również się bardzo polubiłam, sprawdzał się bardzo dobrze. Nie miałam mu nic do zarzucenia. Więcej informacjitutaj.

W kwestii dwufazowych płynów warto wspomnieć o produktach Bielenda. Swego czasu płyn Awokado był stałym bywalcem w mojej kosmetyczce, przy którejś jednak spowodował delikatne uczulenie. Wersja z bawełną natomiast nic takiego mi nie zafundowała.
Płyn, który byłby idealny gdyby nie cena i szybkość ubywania go w butelce. Ogromnie się z nim polubiłam, świetnie rozpuszczał super trwałe tusze, nie powodował mgły. Pisałam o nim tutaj.
Nie jestem pewna, czy jest objęte promocją, jednak jest nadzieja, skoro przy ostatnich obniżkach na kolorówkę w większości Rossmannów można było nabyć je taniej. Ulubione jeśli chodzi o stosunek jakości do ceny. Pełna recenzja i efekty tutaj
edit: niestety, serum zaliczało się do promocji na kolorówkę -49% kilka tygodni temu :(

Aktualnie używany przeze mnie jako zamiennik jednego z rosyjskich. Sprawdza się bardzo dobrze, nie podrażnia, delikatnie usuwa martwy naskórek.
Świetne przed większym wyjściem, zwłaszcza podczas upałów. Spokojnie można użyć ich dwa razy, przy czym polecam namoczyć je we wspomnianym kwasie, co nieco wzmocni efekt.
Olejek, nad którym mocno się zastanawiałam, ostatecznie jednak moja niechęć do zapachu róży skutecznie sprowadziła mnie na ziemię. W internecie pełno zachwytów pod jego adresem, gdyby nie moje obecne zapasy prawdopodobnie zgarnęłabym go z półki.

Tutaj można sprawdzić, czy interesujący Cię produkt wlicza się do promocji :)


Ulubieńcy maja | Isana, Garnier, Bania Agafii, IHM

$
0
0
 
Po krótkiej przerwie spowodowanej niczym innym, jak oczywiście, zbliżającą się sesją zapraszam na krótki spis najlepszych produktów ostatniego miesiąca. Tym razem wyjątkowo pielęgnacyjnie, z jednym, małym odstępstwem :)


1. Miodowe mydło do ciała i włosów Bania Agafii
Z rosyjskimi mydłami miałam już styczność, Angelika podarowała mi dwie, spore odlewki innych, droższych kosmetyków tej samej marki, o ile pamiętam, były to kwiatowe. Na dłuższą metę jednak mnie nie porwały, a do mycia włosów okazały się zbyt mocne, co zaowocowało przesuszeniem. Pamiętam również, że ich cena oscylowała w okolicy 40 złotych. Miodowe jest delikatne, świetnie oczyszcza cerę w połączeniu ze szczoteczką Foreo. Nadaje się również wspomnianego mycia włosów i nie wpływa negatywnie na ich kondycję. Pachnie specyficznie, ale w moim mniemaniu przyjemnie. Ogromnie wydajne, cena też przyjemna, bo około jest ponad połowę tańsze. Na dniach nieco więcej o Banii Agafii, posiadam bowiem jeszcze wersję cedrową.


2. Płyn micelarny do skóry wrażliwej Garnier
Nie mogłam się na niego nie skusić podczas promocji -40% napielęgnację. Standardowa cena wynosi około 17 złotych w Rossmannie, po obniżce więc jego zakup stał się wyjątkowo kuszący. Zwłaszcza, że akurat skończyłam produkty do demakijażu, a wiem, że na tym mogę polegać. Dobrze radzi sobie ze zmywaniem opornych tuszy i eyelinerów, po jego użyciu i tak zawsze myję twarz wodą i czymś nieco bardziej oczyszczającym. Praktycznie bezzapachowy, nie podrażnia, nie powoduje mgły.

3. Olejek Wellness & Beauty olejek z róży i kwiat wiśni
Na niego poświęciłam całego posta, nie będę więc zbytnio się rozwodzić. Nadal ulubiony :) Więcej informacji tutaj.


4. Krem do ciała Odprężenie  Isana
Podeszłam do niego bardzo sceptycznie, bowiem inne balsamy w tej formie się u mnie nie sprawdziły. Ten, mimo lekkiej konsystencji dobrze nawilża, choć na ten moment moja skóra nieco się unormowała (odpukać) i aż tak się nie przesusza. Szybko się wchłania, nie lepi się, delikatnie pachnie. 


5. Paleta Death by chocolate I Heart Makeup
Kosmetykom tej marki poświęciłam cały wpis. Z większości byłam zadowolona, jednak to ta paleta najbardziej mnie zachwyciła. Jeśli sięgałam po cienie do oczu, zawsze była to czekoladka. Makijaż oczu wykonany tą paletą zawsze wygląda pięknie, świetna pigmentacja i blendowanie. Myślę nad jaśniejszą jej wersją :)

Na koniec małe pytanie do Was. Czy znacie dobry sposób na opryszczkę? Najlepiej sprawdzał się u mnie Zovirax i olej tamanu ale żadnego z nich niestety w tym momencie nie posiadam. Hascovir, Sonol i inne maści nie pomagają :( Zadziwiające, jak bardzo tak mała zmiana może popsuć humor i samopoczucie. W moim przypadku podziękuję jednak za usta ala Angelina Jolie.


Nowości Bourjois | Lakiery La Laque

$
0
0

Wraz z nadejściem lata marka Bourjois wprowadziła do asortymentu nową serię lakierów La Laque. Jak wiecie matowe szminki nadal darzę uwielbieniem, postanowiłam więc dać szansę również lakierom. Zwłaszcza, że większość tych francuskich kosmetyków dobrze się u mnie sprawdza.
Producent obiecuje wysoki połysk, świetne krycie a do tego zaokrąglony pędzelek. Na ten moment ze wszystkim mogę się zgodzić.


Delikatnie różowy nudziak 02 nieco smużył, ale dwie, cienkie warstwy wystarczyły do całkowitego pokrycia płytki. Gdyby nie to, że aktualnie skłaniam się ku hybrydom byłby to mój ulubieniec. Bardzo ładnie podkreśli nawet delikatną opaleniznę i w mojej opinii jest szalenie elegancki. W buteleczce dostrzegalny jest drobny shimmer, ale nie jest on widoczny po aplikacji.


Cała gama kolorystyczna ma 12 odcieni, z czego wybrałam:
  • 01 WHITE SPIRIT -  biel bez drobinek
  • 02 CHAIR ET TENDRE - delikatnie różowy nudziak
  • 04 FLAMBANT ROSE - różany odcień pomiędzy różowym a czerwienią
  • 05 ARE YOU REDDY - klasyczna- czerwień
  • 06 FUCHSIAO BELLA - ciemna fuksja
  • 11 ONLY BLUUUUE- kobaltowy błękit
źródło
Jedyny minus to dość wysoka cena w drogeriach stacjonarnych, około 30 złotych za 10 ml. Jakby nie patrzeć jednak kolory są niezaprzeczalnie piękne.
 
FACEBOOK | INSTAGRAM | BLOGLOVIN

Aktualizacja włosów | czerwiec + ulubieniec miesiąca

$
0
0

W maju ciężko było o piękne i słoneczne zdjęcie, tym razem nam się udało. Pogoda jest piękna i aż żal przesiadywać w mieszkaniu. Ciężki okres dla studentów ;) Jak widać w takim świetle odcień wpada w rudy, co mi się podoba.

W kwestii pielęgnacji nic się prawie nie zmieniło, staram się olejować na noc, bo przy takiej długości widać, że brakuje tego zwłaszcza końcówkom. Nieco się już przesuszyły, ale zabezpieczam je na sucho olejkiem z pestek śliwki. Aktualnie ze względu na temperatury najczęściej związuje je w warkocz lub kucyk. Sezon na po co mi takie długie włosy, gorąco, obetnę je na sto procent uważam za oficjalnie otwarty ;)

W tym miesiącu z przyjemnością stosowałam rosyjską maskęOвлерикна Siberica Professional do włosów zniszczonych na bazie oleju z rokitnika.


Największym zaskoczeniem okazał się piękny zapach słodkiego napoju i konsystencja, bardzo lekka i kremowa. W składzie znajduje się oliwa z oliwek (oraz kilka innych), nieco silikonów i protein. Ze względu na przeznaczenie obawiałam się zbyt dużego obciążenia.


Świetnie nawilża, ale nie obciąża. Gdyby jeszcze dodawała objętości jak balsam Babuszki Agafii na kwiatowym propolisie, pisałabym hymn pochwalny na jej cześć ;) Wygładza i nawilża włosy, dociążając przy tym końcówki, które są lekko przesuszone. Recenzja innych kosmetyków z tej serii pojawi się wkrótce.


Apart Natural | KONKURS: Zgarnij jeden z kosmetyków

$
0
0

Od kosmetyków do podstawowej higieny i pielęgnacji uginają się wszystkie półki sklepowe, wybór jest więc nieograniczony i zależy tylko od naszych upodobań i preferencji. Szczerzę przyznam, że moje nie są wybitne: żel pod prysznic ma dobrze myć, nie wysuszać i pięknie pachnieć. Firma Apart wypuściła na rynek nowe produkty i miałam okazję wypróbować je na własnej skórze. Dosłownie ;) Dodatkowo, mam dla Was 10 żeli.

W skład linii PreBiotic, która zawierać ma naturalne prebiotyki wchodzą cztery wersje zapachowe, każda wzbogacona o nieco inne substancje. Bazą jest SLES, a zaraz za nim gliceryna. Producent zapewnia o neutralnym pH, braku parabenów, silikonów, barwników oraz hipoalergiczności.


Pod względem zapachu najbardziej przypadła mi do gustu wersja Ochrona z jedwabiem i noni, oraz Regeneracyjna z liczi i figą. Oba są bardzo otulające i nieco perfumowane, choć to słowo jednak pewnie nieco na wyrost.


Konsystencja jest gęsta, kremowa, pieni się delikatnie. Nie mam im nic do zarzucenia, tutaj ocena zazwyczaj bywa bardzo prosta ;)


Jeśli macie ochotę zgarnąć zestaw czterech żeli, w sam raz, do wypróbowania na lato, zachęcam do wypełnienia formularza. Standardowo, wybrane zostaną najciekawsze, kreatywne odpowiedzi :)

 Krótki regulamin.
1. Konkurs organizowany jest przez alteregoblog.pl. Sponsorem nagród jest firma Apart.
2. Konkurs trwa tydzień, do 16.06.2015 do północy.
3. Zadaniem konkursowym jest kreatywna odpowiedź na pytanie zawarte w formularzu oraz poprawne wypełnienie pozostałych pól.
4. Spośród wszystkich odpowiedzi wybranych zostanie 10 zwycięzców. Odpowiedzi nie będą opublikowane na blogu.
5. Jedna osoba może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
6. Konkurs skierowany jest do czytelników wyżej wymienionego bloga.
7. Osoby niepełnoletnie powinny zapytać o zgodę na udział swoich rodziców.
8. Za wysyłkę nagród odpowiedzialny jest sponsor nagród. Czas oczekiwania na adres do wysyłki wynosi maksymalnie tydzień, w innym wypadku wybrana zostanie inna osoba.
9. Biorąc udział w konkursie wyrażasz zgodę na przekazanie danych osobowych w celu wysyłki kosmetyków (Dz.U.Nr.133 pozycja 883z późn. zm.)
10 Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu czternastu dni od zakończenia konkursu.
11. Konkurs nie podlega przepisom ustawy z dnia 19 listopada 2009 roku o grach hazardowych (Dz. U. z 2009 roku nr 201, poz. 1540 z późn. zm.)
12. Regulamin wchodzi w życie wraz z dniem rozpoczęcia konkursu.W sprawach nie określonych w niniejszym Regulaminie zastosowanie mają przepisy Kodeksu Cywilnego oraz inne przepisy powszechnie obowiązujące.


Wielofunkcyjne rosyjskie mydła Bania Agafii | Pielęgnacja włosów, ciała i twarzy

$
0
0

Urlopy i okres wszelkiego rodzaju wyjazdów to czas, kiedy najbardziej doceniam wielofunkcyjne produkty. Świetnie się składa, że znalazłam godne polecenia kosmetyki, bo moje wakacje zapowiadają się bardzo obiecująco ;)

Z rosyjskimi mydłami miałam już do czynienia rok temu. Po wszelkich pochwałach stosowanie ich do codziennego użytku nie wyszło mi na dobre, okazały się być zbyt silne i wysuszające. O ile dobrze pamiętam, były to również mydła Babuszki Agafii, ale kwiatowe. Dzisiaj mowa natomiast będzie oBanii Agafii w wersji cedrowej i miodowej.


Spośród dwóch, które mam do gustu najbardziej przypadło mi miodowe, choć z ręką na sercu, cedrowe również niewiele brakuje do zostania ulubieńcem. W składzie nie znajdziemy SLS a producent zapewnia o 100% naturalności surowców. Już na pierwszy rzut oka nieco się różnią, konsystencją i samym wyglądem. Cedrowe przypomina bardziej ciągliwą galaretkę niż krem.


Opis właściwości będzie dość krótki, ale mam nadzieję, że zachęcający. Dobrze się pienią, nie wysuszają włosów, nawet przy codziennym stosowaniu, brak problemów ze zmyciem olejów. Mam również wrażenie, że nieco ograniczają przetłuszczanie. W kwestii mycia twarzy i ciała, o wiele częściej sięgam po miodowe, które moją cerę oczyszcza w sposób bardzo delikatny, bez uczucia ściągnięcia. Odniosłam wrażenie, że cedrowe nieco bardziej oczyszcza i nie mogę zmywać makijażu przy jego użyciu zbyt często. W pielęgnacji ciała oba sprawdzają się równie dobrze.


Niska cena, około 16 złotych jest bardzo zachęcająca i z pewnością do nich powrócę, choć wydajność jest równie dobra, zbyt szybko więc nie będę musiała pokusić się o zakup.
Miodowe z pewnością zabiorę ze sobą na wakacje :)

powiększ
Na ekobieca.pl mydła kosztują lekko ponad 15 złotych a wysyłka do punktu pocztowego niezależnie od wagi jedynie 3,99zł :)

Czy droższy znaczy lepszy? | Lily Lolo, podład mineralny w kolorze Blondie

$
0
0

Chyba w kobiecej naturze leży poszukiwanie wciąż lepszych produktów, mimo, że mamy już swoje ulubione i sprawdzone. Często efektem tego jest zalegania kosmetyków, bo jednak nie okazały się takim hitem, jak powinny. Jak wiecie, od długiego już  czasu jestem wierna podkładowi mineralnemu Annabelle Minerals, a mimo to postanowiłam sprawdzić, jak wypadnie w konfrontacji ze znanym i chwalonym Lily Lolo.


Wybór padł na odcieńBlondie, ale nie wiem, czy nie lepszy byłby jednak Warm Peach. Co do samych właściwości to odczucia mam bardzo ambiwalentne. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to o wiele mniejsze krycie, niż w przypadku konkurenta. Jest również mniej mokry i kremowy, co czuć zwłaszcza pod palcami.


Niestety, nie wiem, po czyjej stronie leży wina, ale jednego dnia wygląda bardzo w porządku, drugiego po godzinie na twarzy mam ciasto, podkreślone pory, suche skórki. Kombinowałam z kremami, ich brakiem i nadal nie wiem, co mam o nim myśleć. Nakładając go nie czuję się komfortowo, a sprawdzanie co chwila, czy przypadkiem się nie waży nie powinno charakteryzować podkładu za ponad 70 złotych. Być może zależne jest to również od mojej skóry, sebum i pH.
Na ten moment sporadycznie używam go do przypudrowywania delikatnie tradycyjnych podkładów.


Poza pięknym opakowaniem z sitkiem i innymi, dopracowanymi szczegółami, niewiele przypadło mi do gustu. Zdaję sobie sprawę jednak, że u wielu osób Lily Lolo sprawdza się genialnie i żałuję, że nie zaliczam się do ich grona. Dam mu jeszcze szansę za jakiś czas, może jeszcze się polubimy.

Wyniki konkursu Apart PreBiotic

$
0
0


Zanim oddam się błogiemu lenistwu po sesji, która mam nadzieję dobiegła końca spieszę poinformować, że żele zgarniają: 


Aleksandra- borowinxx@xxx
Klamarta- kajaaa@xxx
Anita- anita.kxxxx@gmail.com
Kosmetykoholiczka- kosmetykoholiczka.xxxxx@gamil.com
Marta- martaxxxx@onet.eu
Ola- olagoxx@gmail.com
TulaBacke- paulinaxxxx@onet.eu
Marzena T -marxxxxx.marzena@gmail.com
Kasia- katherinxxxx@gmail.com
Anszpi- drogadoxxxxx@gmail.com


Czekam na kontakt mailowy z użytych wcześniej adresów :)


Ulubieńcy czerwca | Sally Hansen, Semilac, CK, Annabelle Minerals

$
0
0

Największym ulubieńcem tego miesiąca powinien być genialny krem pod oczy, który w magiczny sposób niweluje oznaki przemęczenia. Jak na złość, mój ulubiony Go Cranberry się skończył i nie zdążyłam kupić kolejnej sztuki. Znalazło się jednak kilka nowości, znów skromnie, ale myślę, że jest o czym pisać.



Perfumy Calvin Klein, Obsession Night
Prezent od mojego Lubego, bardzo trafiony, bo wspominałam o nich na moim instagramie. Do tej pory nie czułam się zbyt dobrze w cięższych zapachach, chciałam jednak coś nieco odmiennego od lekkich i kwiatowych, które do tej pory u mnie dominowały. Mam to do siebie, że wiele nut zapachowych bardzo podoba mi się na kimś, a w kontakcie z moją skórą bardzo tracą. Obsession Night używam w bardzo niewielkich ilościach, świetnie się utrzymują, również na ubraniach. Jestem z nich zadowolona i od tej pory Calvin Klein kojarzy mi się bardzo dobrze ;)


Podkład Annabelle Minerals w odcieniu Sunny Fair.
Jakiś czas temu firma wypuściła nowe, bardziej żółte odcienie mojego ulubionego podkładu i miałam okazję wybrać najbardziej odpowiedni z czterech dostępnych. Czekam na pełnowymiarowe opakowanie i jeszcze napiszę, co myślę o poszczególnych odcieniach. Recenzję mogłyście przeczytać tutaj.


Gadżet za trzy złote, który niebywale ułatwił mi opanowanie moich brwi. Z natury mam długie włoski, które należy przycinać. Zazwyczaj jednak byłam zbyt leniwa aby sięgać po nożyczki. Nożyk okazał się więc niezastąpiony, a przy okazji sierotkom jak ja trudniej o ewentualne skaleczenia. Mój pochodzi zkosmetykomania.pl



Sally Hansen, rajstopy w sprayu w odcieniu Light Glow
Uratowały mnie podczas sesji, gdy najczęściej byłam zmuszona wychodzić w spódnicach, a czasu na opalanie nie było. W połączeniu z delikatnym samoopalaczem Pat&Rub sprawiały, że nie wyglądałam, jak gdybym spędziła ostatnie miesiące w piwnicy ;) Aplikacja jest prosta, ale nie należy przesadzać z ilością, bowiem trudno jest wtedy je równomiernie rozsmarować, może się również rolować. Warto zadbać o wcześniejsze nawilżenie skóry. W kwestii wodoodporności nie zauważyłam mocnego ścierania. Kolor proponuję dobierać do karnacji, mam również dwa ciemniejsze i są bardziej problematyczne, mogą powstawać smugi. Świetnie maskują drobne żyłki, niedoskonałości, nie są wyczuwalne przy dotyku. Koszt to około dwudziestu kilku złotych naekobieca.pl



Semilac, lakiery hybrydowe w odcieniach 037 Gold Disco i 022 Mint
Nie miałam zbytnio czasu na malowanie, jednak w ciągu ostatniego tygodnia ponownie zafundowałam sobie hybrydy. Tym razem wybór padł na połączenie mięty i złota. Jak to w przypadku Semilac bywa, jestem zachwycona :) Pełna recenzja wszystkich kolorów i zdjęcia na paznokciach na dniach.

Ciekawostka kosmetyczna | błyskawiczne cienie do powiek Eye Majic

$
0
0

Mamy już suche szampony i rajstopy w sprayu, na rynku co rusz pojawiają się tego typu produkty. O tych konkretnych wspominałam już na blogu, dzisiaj na tapetę jednak wezmę błyskawiczne cienie do powiekEye Majic. Makijaż oczu w cztery sekundy? Proszę bardzo. Pytanie tylko, czy efekt, jaki otrzymamy będzie zadowalający?



 W każdym opakowaniu znajdziemy dwie pary elastycznych i miękkich gąbek pokrytych cieniami. Oferta kolorystyczna jest bogata, 30 połyskujących, 12 matowych oraz 6 połączeń perły i matu. Znajdziemy również zadziwiające połączenie odcieni fioletowych i panterki.


O ile do samego pomysłu byłam bardzo sceptycznie nastawiona, to efekty Agu i Idaliizachęciły mnie do szybszego przetestowania ich na własnej skórze.  Sam proces aplikacji jest łatwy i prosty, choć wymaga precyzji. Obawiałam się, że poprzez widoczne paski kolorów uzyskam brak cieniowania a granice będą bardzo mocno widoczne.


Na krawędzi koloru pomiędzy powieką a brwiami byłam zmuszona nieco rozetrzeć pędzelkiem, ale z efektu finalnego jestem zadowolona.  

można powiększyć ;)
Ciężko było mi uchwycić najjaśniejszą wersję kolorystyczną, do zdjęć podeszłam więc dwukrotnie. 
Trwałość oceniłabym jako standardową, pod koniec dnia cienie nieco blakną. Standardowo dodałam kreskę, bo w takim makijażu czuję się najlepiej a chciałam je przetestować nosząc cały dzień;)


 Cienie są dostępne na stronie jpcosmetics.plw cenie 9,90 zł za opakowanie.

Najlepsze hybrydy | Lakiery Semilac, swatche i prezentacja 11 kolorów

$
0
0

Kiedyś uwielbiałam malować  paznokcie i nie było dla mnie problemem zmieniać kolor co dwa dni. Zwłaszcza, gdy odkryłam wszelkiego rodzaju wysuszacze lakierów, największy problem w tej kwestii został rozwiązany. Z czasem jednak płytka uległa sporym przebarwieniom mimo użycia bazy, a jak wielokrotnie wspominałam, czasy najlepszej kondycji paznokci odeszły w zapomnienie około dwa lata temu. Od tego czasu walczę z uporczywym rozdwajaniem, a co za tym idzie, również trwałość manicure pozostawia sporo do życzenia.




Pierwsze podejście do lakierów hybrydowych było średnio udane. O ile połysk i sam wygląd paznokci bardzo mi się podobał, to trzymały się one w najlepszym wypadku ponad tydzień. Ogromną trudność sprawiało mi również ich zmycie, a mój brak doświadczenia powodował, że uznałam to za rzecz normalną. Dopiero Wy, czyli moje czytelniczki uświadomiłyście mnie, że można nosić elegancki manicure przed dwa tygodnie i nie mieć większych problemów z ich ściągnięciem. Tak trafiłam na produkty Semilac.



Standardowo, potrzebujemy bazy i top coatu, a przed przystąpieniem do malowania należy delikatnie zmatowić płytkę blokiem. To, co mnie zdziwiło to lepkość warstwy dyspresjnej po aplikacji, której nie należy odtłuszczać, dopóki nie pokryjemy jej lakierem nawierzchniowym. 

Aktualnie moja kolekcja liczy 11 odcieni, ale w swatchach na paznokciach skupię się na trzech, bardzo wakacyjnych. Kilku jeszcze nie miałam okazji używać.

od lewej: 022 mint, 047 pink peach milk, 033 pink doll, 034 mardi gras
037 gold disco, 038 coral beach, 055 peach milk, 094 pink gold

066 glossy cranberry, 095 night in venice, 138 perfect nude
034 MARDI GRAS- różo- fiolet, piękny i nasycony odcień, wygląda inaczej w świetle dziennym i sztucznym.


033 PINK DOLL- w rzeczywistości intensywny i neonowy róż, choć dojrzymy w nim jednak odrobinę rozbielenia, trudny do uchwycenia na zdjęciach


033 MINT + 037 GOLD DISCO typowa mięta, idealna pod względem zielonych tonów, nie za niebieska. Złoto stonowane, nie tandetnie żółte.


Pozostaje najważniejsze, czyli jakość. Na moich paznokciach noszę je najczęściej dwa tygodnie i zmywam przez duży odrost. Przez ten czas zauważyłam jedynie lekkie ścieranie końcówek, delikatne odpryski również się zdażały, ale to raczej w wyniku podważenia i ewentualnego niedokładnego pokrycia top coatem. Połysk świetny przez cały okres noszenia, wystarczą dwie warstwy, przy pastelach wymagana jest większa uwaga podczas aplikacji.

Pojedynczy lakier 7 ml kosztuje 29 złotych w drogerii Ekobieca.pl skąd pochodzą moje, prócz czterech egzemplarzy, które otrzymałam od firmy do testów. Jak widać, szybko przepadłam ;)




Aktualizacja włosów | lipiec

$
0
0

Regularność na blogu zanikła początkowo przez sesję, teraz natomiast przez mój tygodniowy wyjazd do Hiszpanii z Angeliką. Za kilka dni co prawda jadę nad Morze Bałtyckie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby powrócić do pisania. Na dniach pojawi się wpis o mojej wakacyjnej kosmetyczce, jednak już teraz mogę powiedzieć, że zapomniałam o kilku sprawach.


Co prawda zabrałam podstawowe produkty do włosów (maskę, olej, silikonowe serum oraz kapelusz jako ochrona) ale nie spodziewałam się, że kąpiele i ekspozycja na Słońcu plus wysoka temperatura tak bardzo przesuszy mi włosy. Przez cały urlop były bardzo uciążliwe, zdjęcia dobrze pokazują, że brakuje im gładkości i wygładzenia. Teraz powoli wszystko powraca do normy, nie ma więc co narzekać. Na dniach planuję je skrócić.

Mam nadzieję, że korzystałyście z pięknej pogody w Polsce, o której donosił mi internet :)


Wyglądasz obrzydliwie | Em Ford kontra internauci

$
0
0

Żyjemy w czasach, gdy zewsząd atakują nas piękne aktorki na okładkach magazynów poddane wielogodzinnym obróbkom w Photoshopie. Dostęp do internetu nie jest tak wielkim problemem jak kilka lat temu. Media co chwilę donoszą o wzrastającej masie hejtu, agresji słownej i psychicznego znęcania się. Nie będę odnosić się do bardzo głośnych ostatnio spraw,  choć oczywiście bardzo smutnych. Chciałabym zwrócić uwagę na nierealne wymagania jakie stawiamy same sobie lub innym.
Trądzik jest najpowszechniejszym schorzeniem dermatologicznym z jakim można się spotkać. Jego skutkiem nie są tylko zmiany na skórze, ale również brak pewności siebie, trudności w nawiązywaniu kontaktów i wiele innych. Brytyjska youtuberka, Em Ford przez trzy miesiące publikowała w sieci swoje zdjęcia bez makijażu. Przez ten czas skomentowało je 100 000 osób. Spotkała się masą krytycznych, pełnych nienawiści opinii na swój temat:

"wyglądasz obrzydliwie,
nie mogę na nią patrzeć,
jej twarz jest taka brzydka"

to tylko kilka z nich.


To, co mnie najbardziej zastanawia i szokuje to fakt, skąd w takiej liczbie ludzi pomysł, aby pisać tak okrutne komentarze. Z jednej strony cała nagonka na bycie idealnym, zachwyt nad jej makijażem, a z drugiej wpisy, że stanowi on oszustwo. Nigdy nie pojmę, co kieruje takimi osobami. W życiu spotkałam się z wieloma krytycznymi komentarzami na swój temat, głównie w młodości. Niechętnie przyznam, że to właśnie one utkwiły mi w pamięci. Dzieci stają się coraz bardziej brutalne, jak jednak wytłumaczyć zachowanie dorosłych?  


Przyznam szczerze, że film skłonił mnie do kilku przemyśleń na temat moich własnych oczekiwań i wymagań, nie tylko wobec siebie.
Krótki wywiad z Em możecie obejrzeć tutaj.

PS. Aktualnie przebywam na urlopie. Na wszelkie komentarze, pytania i maile odpowiem po powrocie :)

Nowości Bourjois | Szminki Rogue Edition Aqua Laque

$
0
0

Gdy matowe szminki Rouge Edition Velvet podbiły nasze serca Bourjois idzie o krok dalej i wypuszcza nowość, hybrydowe pomadki Aqua Laque. Gdy tylko zobaczyłam recenzję na blogach zagranicznych zżerała mnie ciekawość. Czy pokochałam je tak samo jak starsze siostry? Przeczytacie poniżej.


Aqua Laque są zamknięte w eleganckich, chromowanych opakowaniach, które szalenie mi się podobają. Każda o pojemności 7,7 ml i wygodnym, lekko ściętym aplikatorze z gąbki. Posiadają dość silny zapach, przyjemny, ale na dłuższą metę mam wrażenie, że nie czuję nic poza nim. Mogłyby być więc moim zdaniem nieco mniej perfumowane ;)


Od firmy wybrałam sobie cztery odcienie kierując się swatchami Agu.
05- RED MY LIPS
06- FEELING REDDY
07- FUCHSIA PERCHE
08- BABE IDOLE


Formuła jest faktycznie innowacyjna i trudna do opisania. Nazwałabym ją czymś pomiędzy lakierem a bardzo mocno napigmentowaną szminką. Na ustach jest niewyczuwalna, świetnie się nosi, nie wysusza ust. Daje piękny, mokry połysk, nie wylewa się poza kontur. Lekko barwi usta w przypadku ciemniejszych odcieni. Na plus mogę zaliczyć zupełny brak lepienia się.

07 fuchsia perche
Intensywność koloru można stopniować, od cienkiej mgiełki koloru po duże krycie, jednak przy pierwszej wersji mogą powstawać prześwity, jest to jednak do opanowania. Trwałość, jak można się domyślić, sporo mniejsza od matowych Velvet, które dosłownie wżerały się i były nie do zdarcia. Nie jest to produkt dla wszystkich, to pewne. Fanki intensywnych błyszczyków, czy też lakierów będą jak sądzę zadowolone. Jeśli jednak przepadacie za mocno podkreślonymi ustami, które przetrwają (prawie) wszystko to jednak sięgnęłabym po wersję matową.



PS. Aktualnie przebywam na urlopie. Na wszelkie komentarze, pytania i maile odpowiem po powrocie :)

Wyjazdowa kosmetyczka | Hiszpania, co zabrałam, a o czym zapomniałam?

$
0
0
 

Kto śledzi bloga i facebooka regularnie ten zapewne wie, że jakiś czas temu spędziłam tydzień w Hiszpanii. Wydawać by się mogło, że pakowałam się już tyle razy, że nie powinnam o niczym zapomnieć, a jednak. Najczęściej jest to szczoteczka do zębów, możecie się śmiać;) 

 Jako, że tym razem leciałam samolotem, stąd starałam się ograniczać walizkę do minimum i wraz z Angeliką podzieliłyśmy się swoimi kosmetykami. Niezastąpione jak zawsze okazały się wszelkiego rodzaju miniaturki. Nie wiem, jak Wam, ale zazwyczaj nie mogę się zabrać za używanie ich do codziennej pielęgnacji, a tu sprawdzają się nad wyraz dobrze.
Małe buteleczki i pojemniczki, które skrzętnie odkładałam na okres urlopu również bardzo się przydały.



Spakowałam sobie moje pewniaki: złoty olejek Pat & Rub, płyn micelarny Garnier, rokitnikową maskę do włosów Natura Siberica oraz rosyjskie mydło Babuszki Agafii.




Po tym, jak kąpiele w słonej wodzie przesuszyły włosy dziękowałam sobie za zabranie oleju z nasion bawełny i silikonu Tony&Guy.


Podróży nie wyobrażam sobie bez mokrych chusteczek, tym razem wybrałam miniaturową wersję Facelle. W zapasie miałam również dezodorant Cleanic oraz odplamiacz w pisaku Domol, coś dla niezdarnych, jak ja :)


Za balsamem L'occitane z werbeną i cytryną przepadam, podobnie jak za żelem pod prysznic Pure Paradise Bath & Body Works. Cena powala, za 50ml należy zapłacić 20 złotych bez promocji, ale swoją miniaturkę otrzymałam w prezencie. Filtr Flos Lek 30 SPF również się spisał bez zarzutu, ale na delikatniejsze strefy stosowałam silniejszy, 50 SPF Ziajka.


Kolorówkę ograniczyłam do zupełnego minimum, na co dzień i tak się nie malowałam. Zabrałam podkład Annabelle Minerals i pędzel, cielistą kredkę Kryolan, kamuflaż Catrice, ulubiony tusz Loreal i eyeliner Lumene. Do próbki nadlałam nieco perfum CK Obsession Night.

O czym zapomniałam? O kremie po przedawkowaniu słońca, który okazał się niezbędnikiem, 40 stopni zrobiło swoje. Nie zabrałam również plastrów, a moje wcale nie najnowsze buty obtarły mnie i spowodowały pęcherze. Powinnam była zaopatrzyć się w intensywnie nawilżającą maskę do włosów, bo te, które sprawdzały się w Polsce, nie poradziły sobie podczas urlopu.

plaża w TORREVIEJA



Ulubieńcy lipca | Herome, Eveline, Avebio, Batiste, Alterra, Receptury Babuszki Agafii

$
0
0

Ubiegły miesiąc obfitował w wiele wyjazdów i niespodziewanych zwrotów w moim życiu. Niekoniecznie dobrych, jeśli miałabym przyznać. Sierpień więc zapowiada się leniwie, chciałabym maksymalnie wykorzystać ostatni miesiąc wakacji na odpoczynek i mam nadzieję, powrót do regularnego blogowania. Śmiejcie się lub nie, ale największym ulubieńcem miesiąca powinien zostać specyfik ratujący maksymalnie wysuszoną chusteczkami skórę wokół nosa.



Tymczasem dobrze w tym kierunku sprawdzał się używany już przeze mnie olejek z marakui. Skusiłam się na niego już jakiś czas temu, jest to zdecydowanie najlepszy produkt tego typu, który przede wszystkim działa a jego efekty widać już po krótkim stosowaniu. Świetnie nawilża, koi, wygładza skórę, jak również rozświetla dzięki wysokiej zawartości witaminy C i K, antyoksydantów. Mogę bez obaw o zapychanie stosować go co wieczór. Zmniejsza stany zapalne i zaczerwienienia. Tym razem skusiłam się na tańszy Avebio, za pierwszym razem wybór padł na Planeta Organica. Grunt, aby był w stu procentach naturalny i cenowo najatrakcyjniejszy. Za buteleczkę 50 ml przyszło mi zapłacić około trzydziestu złotych na allegro, ale kolejnym razem chyba kliknę największe opakowanie. Zwłaszcza teraz, gdy widzę, że 100 ml jest nieco bardziej opłacalne. Pełna recenzja tutaj. Niestety, nie ma on pipety a zwykły otworek, swoją przełożyłam z jakiegoś rosyjskiego serum do twarzy.


W kwestii pielęgnacji włosów powróciłam aż do trzech produktów. Po pierwsze, ponownie kliknęłam balsam Babuszki Agafii na kwiatowym propolisie, który chwilowo jest nieco za słaby, ale jestem już umówiona do fryzjera i zaraz po nim mam nadzieję, pojawi się aktualizacja. Pełną recenzję możecie zobaczyć tutaj. Olejekiem, który przypadł mi do gustu jest Alterra z papają, dobrze sprawdzał się również do ciała. Nie wiem natomiast, jakie macie podejście do suchych szamponów, ale ze względu na ostatnie upały i moją aktywność fizyczną bywał przydatny. Nie stosuję go jako zamiennik mycia, ale najczęściej ratuje mnie gdy muszę nagle wyjść, a umycie włosów miałam zaplanowane po treningu. Wersja wiśniowa Batiste jest równie przyjemna jak tropikalna. W swoim blogerskim życiu to moje trzecie opakowanie, więc raczej tradycyjne mycie nie jest mi obce ;)

Składniki INCI: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Dicaprylyl Ether, Xylitol, Silica, Glycerin, Triticum Vulgare Germ Oil, Dimethicone, Sodium Polyacrylate, Sorbitan Caprylate, Methyl Glucose Sesquistearate, Sodium Stearoyl Glutamate, Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Xanthan Gum, Palmitoyl Tripeptide-5, Centaurea Cyanus Flower Water*, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Tocopherol, Citric Acid, CI 77891, CI 77491.
Szukając remedium na wygląd zombie po nieprzespanych nocach skusiłam się na pięknie wyglądający krem Natura Siberica Loves Estonia. Zabijcie mnie, ale właśnie sobie uświadomiłam, że powinnam była zrobić również zdjęcie składu. Może nie jest on szczególnie powalający, ale muszę przyznać, że na poranki sprawdza się dobrze. Z założenia jest ujędrniający i faktycznie, po jego nałożeniu skóra jest bardziej napięta, wygładzona, szybko się wchłania, dobrze współgra z kolorówką. Konsystencja jest lekka, nieco rzadka. Plus za pompkę. Mojego ulubionego kremu Go Cranberry nie pobił i będę musiała go zakupić w przyszłym czasie, ale jeśli chodzi o stosowanie rano to spełnia on swoje zadanie. Gdyby nieco bardziej nawilżał, byłby zdecydowanie wystarczający.


Jakby tragedii było mało, moje paznokcie są w stanie tragicznym. Suche, rozdwajające się na potęgę. Wróciłam więc do silnej odżywki Herome oraz olejowania. Jedynym produktem z kolorówki jest świetnie napigmentowanyeyeliner Eveline. O ile za gąbkowymi aplikatorami nie przepadam, to intensywna czerń, trwałość i wygląd na samym oku rekompensuje mi tę niewygodę. Odkryłam go dzięki Angelice.

Nowa kuracja na wzmocnienie włosów | IHT 9 , olejek przeciw wypadaniu

$
0
0

W kwestii pielęgnacji skóry głowy od kilku lat niezmiennie jestem wierna olejkom Khadi, których to zużycie wymaga chyba tyle samo czasu. Jako, że ostatnio ciągle żyję na walizkach, (co niezmiernie mnie irytuje swoją drogą) a włosy wypadają w zastraszającym tempie postanowiłam wypróbować coś, co od dawna czeka na swoją kolej.
Ten miesiąc upłynie mi pod znakiem testów polecanego olejku na wypadnie IHT 9.


Skład jest bardzo obiecujący, ale z uwagi na niskoporowatość nie będę mogła stosować go na długość, w obawie przed wysuszeniem. Jedyne, co bardzo mi przeszkadza to specyficzny zapach, ale mam nadzieję, że przywyknę do niego tak samo jak do innych indyjskich olejów.

Nie wiem jak Was, ale życzyłabym sobie aby opakowania tego typu kosmetyków były lepiej przygotowane. Tłuste etykiety wyglądają bardzo nieestetycznie, a łatwo można by było temu zaradzić. A może się czepiam?



Zajrzyj również do recenzji:

Ampułki z placentą
Ampułki Radical
Olejek Khadi stymulujący porost włosów
Olejek Khadi Amla

Pielęgnacja luksusowa | Pat & Rub: ekoAmpułka nr 1, stymulujący peeling do ciała

$
0
0

Czy jest ktoś, kto podczas trwających właśnie upałów nie marzy o kąpieli i chłodnej lemoniadzie dla orzeźwienia? Jakiś czas temu rozpoczęłam swoją przygodę z marką Pat&Rub i powoli odkrywam ich produkty. Po zachwycie nad znanym złotym olejkiem przyszła kolej na inne bestsellery tej firmy. 



Wszystkie kosmetyki charakteryzują się dbałością o ekologiczne i naturalne składniki. Nie znajdziemy tu konserwantów, barwników, silikonów i innych. Bazą stymulującego peelingu jest cukier, sól oraz olej słonecznikowy. Całość doprawiona rozmarynowo-cytrusowym zapachem. Specyficznym, ale wciąż przyjemnym dla nosa. Konsystencja jest gęsta, niczym pasta, pełna złuszczających drobinek.



Świetnie sprawdza się w ciepłe wieczory, gdy potrzebuję relaksu i nie mam ochoty na staranne nawilżanie ciała balsamem. Stosuję go razem z peelingującą rękawicą dla zwiększenia efektu wygładzenia. Ze względu na zbliżającą się jesień ciekawi mnie również wersja otulająca.

Skład: Aqua, Rosa Damascena Flower Water, Sodium Hyaluronate, Tripleurospermum Maritima Extract, Phenethyl Alcohol, Sodium Phytate

EkoAmpułka nr 1 to jeden z bardziej polecanych produktów w sieci. Trudno było mi więc przejść obok niej obojętnie obok zachwytów na Wizażu. Skład jest krótki i treściwy, a zapach jak łatwo się domyśleć, różany, choć ja akurat nie jestem jego wielką zwolenniczką. Stosowana rano pod makijaż mineralny szybko się wchłania, napina skórę, wygładza. Żałuję, że nieco bardziej nie nawilża, ale po dodaniu kremu, tak jak zaleca producent sprawdza się bardzo dobrze. Łagodzi podrażnienia i mam wrażenie, że również niweluje podrażnienia i zaczerwienienia. Pipetka umila stosowanie. Cena wysoka, za 30 ml należy zapłacić aż 180 złotych. Na stronie jednak często można załapać się na różne rabaty. Działanie opiszę na mocną czwórkę, obietnice są spełnione, ale odnoszę wrażenie, że przy cerach przesuszonych, nieco starszych niż moje powalającego efektu można będzie nie dostrzec. Lubimy się i z przyjemnością sięgam po niego rano.

http://www.patandrub.pl/

Niedziela dla włosów # 7| Natura Siberica Loves Estonia: Regenerująca maska do włosów zniszczonych i farbowanych

$
0
0

Całe wieki nie było na blogu nowej Niedzieli Dla Włosówi wciąż obiecywałam sobie, że w kolejnym tygodniu naprawię ten brak. Próba wprowadzenia minimalizmu w kwestii tej kategorii kosmetyków nie sprzyja nowym testom, ale uznałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, jeśli raz na jakiś czas zastosuję coś nowego. Zwłaszcza, że aktualne potrzeby moich włosów są nieco inne niż zawsze. Ostatni raz włosy podcinałam w okolicach Świąt Wielkanocnych, więc stanowczo zbyt dawno. Być może uda mi się je doprowadzić do porządku w ciągu kilku dni i zamieścić aktualizację włosową, w innym przypadku jednak nie mam się czym za bardzo chwalić.
Długość do pasa nie służy ani im, ani mojemu wyglądowi. Brak objętości, słabe układanie się i przesuszone końcówki to codzienność. Wciąż obiecuję sobie, że poszukam fryzjera na miejscu w Lublinie, ale na myśl, że znów wyjdę niezadowolona odechciewa mi się testować. Jeśli jednak jakaś włosomaniaczka z mojego miasta może mi kogoś polecić, to będę szalenie szczęśliwa. Nie mam dużych wymagań, prócz obcięcia w kształ U, żadnego cieniowania i delikatności przy rozczesywaniu.


Linia Natura Siberica Loves Estonia to limitowana edycja znanej, rosyjskiej marki. Do tej pory jej produkty sprawdzały się bardzo różnie. Ostatnio bardzo przypadł mi do gustu krem pod oczy, a kosmetyki pielęgnacyjne same włosy bywały lepsze i gorsze. Ze względu na aktualną kondycję oczekiwałam nawilżenia, wygładzenia i zwyczajnie- poprawienia ich wyglądu. Można powiedzieć, że wymagania bardzo standardowe. Zdjęcia włosów możecie powiększyć, po zmianach rozmiaru gubił się gdzieś blask i całość wydawała mi się nieco przekłamana.

można powiększyć
Jak wiecie przepadam za odżywkami i maskami pozbawionymi silikonów, stąd byłam nieco sceptycznie nastawiona. Znajdziemy ich tutaj nieco, przez co obawiałam się, że pasma będą nieprzyjemnie obklejone, co często mi się zdarza.



Na dokładnie oczyszczone włosy nałożyłam maskę, lekko wmasowując i pozostawiając na kilka minut pod czepkiem. Konsystencja jest kremowa, zapach przyjemny, lekko kwiatowy.



W ostatecznym rozrachunku końcówki były wygładzone, tak jak i całość włosów. Nieco brakowało im objętości, ale ma na to również wpływ ich obecna długość. Wyglądały korzystnie, obyło się bez problemów z rozczesywaniem. Skuteczność na plus, choć chyba lepiej sprawdzi się w przypadku zniszczonych, niż przesuszonych, jak moje. Postosuję i jeśli zmienię zdanie co do niej, na pewno dam znać na blogu.


Gdybyście czuły się skuszone, maskę można dostać w drogerii ekobieca.pl.w cenie dwudziestu dwóch złotych.

Ulubieńcy niekosmetyczni | Filmy, seriale, muzyka, nowy wygląd bloga i inne

$
0
0

Jeśli miałabym wybierać spośród wszystkich wpisów, jakie lubię czytać najbardziej, to bez wahania przyznam się, że są to ulubieńcy. Spośród kosmetycznych zawsze wyłowię perełkę, a typowo lifestylowe wpisy pozwalają mi poznać lepiej autorki blogów. Alteregoblog.pl istnieje od prawie czterech lat (wow, kiedy to zleciało!) a pewnie większość z Was niewiele o mnie wie. Wcale się zresztą nie dziwię, bo dopóki nie założyłam instagrama, nie pokazywałam praktycznie nic od prywatnej strony.

Przechodząc jednak do samych konkretów, to nie wiem, czy wpis będzie choć trochę ciekawy, ale jeśli choć jedną osobę zainteresuje któryś ze wspominanych przeze mnie artystów czy produkcji to misja będzie zakończona sukcesem :)

FILMY I SERIALE

Czy ktoś, komu podobał się Poradnik Pozytywnego Myślenia mógłby oprzeć się kolejnej produkcji z Bradley Cooperem i Jennifer Lawrence? Cóż, ja nie mogłam. I choć liczyłam na więcej, to sympatia do aktorów zrobiła swoje. Pięknie nakręcony, ukazuje historię dwojga zakochanych osób, ale absolutnie nie chcę zdradzać fabuły, więc zainteresowanym proponuję po prostu obejrzeć :)

Ekranizacja komiksu Marvela o niewidomym prawniku, który walczy ze złem na ulicach Nowego Jorku. Początkowo nie byłam przekonana, jednak stopniowo akcja się rozkręca. Fanki supermocy będą zadowolone.


Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o jednym z moich ulubionych seriali. Niestety, nowe odcinki nieco mnie rozczarowały, lecz mroczny klimat nadal pozostał bez zmian. Szalenie podobają mi się zdjęcia i sposób ukazania detali. Jeśli ktoś jeszcze jakimś cudem nie wie, czego dotyczy, to nadmienię, aby raczej nie oglądać przy jedzeniu ;) Koniec trzeciego sezonu pokrywa się z pierwszą książką Czerwony SmokThomasa Harrisa, którą w tym miesiącu przeczytałam. Wciąż ubolewam nad moim stanem czytelnictwa, ale po ostatniej przeprowadzce bibliotekę mam pod blokiem i przyrzekłam sobie nieco to nadrobić. Teraz sięgnęłam po kontynuację serii, czyli Milczenie Owiec.

Kreskówka, tak, dobrze czytacie, kreskówka, choć moim zdaniem raczej dla starszych osób. Wspominałam o niej na swoim instagramie. Dwoje bliźniaków i szalony wujaszek rozbawiali mnie ostatnio wielokrotnie, a ostatnio to nie lada wyzwanie ;) Jak większość staram się oglądać z angielskimi napisami, choć tutaj i bez nich większość osób sobie poradzi.

MUZYKA
O ile bez seriali i filmów mogę się obejść, to bez muzyki nie wyobrażam sobie życia. Bez słuchawek czuję się jak bez ręki, zwłaszcza, że na co dzień sporo jeżdżę i spaceruję załatwiając sobie sprawy. Ktoś nie odczuł ulgi, gdy po całym, stresującym dniu można się nareszcie zrelaksować? Często czekam tylko na moment, kiedy będę mogła się wyłączyć. Nie zdziwcie się więc, gdy zobaczycie mnie totalnie odizolowaną od otoczenia.

Pewnie weźmiecie mnie za totalnego smutasa, ale najczęściej słucham przygnębiających dla innych klimatów. O ile standardowo uwielbiam Anię Dąbrowską, Damiena Rice i Daughter (kolejność przypadkowa) to ten miesiąc upłynął mi pod znakiem kilku nowych zespołów i piosenek.


Seafret- Oceans, Atlantis, Be There, Give me something
Anders- You Didn't Need My Love, I Wish
Tenterlook- London Heart


Powinnam jeszcze nadmienić o męczonym przeze mnie ostatnio Coldplay.
Green Eyes, Warning SighO.


Świetną nową opcją (a przynajmniej tak mi się wydaje) w Spotify jestodkryj w tym tygodniu. Na
podstawie słuchanych przez nas zespołów co tydzień dostajemy dawkę muzyki. Dla mnie idealne!

INNE
Punktem programu w lipcu były wakacjce w Hiszpanii, z których wróciłam z ładną opalenizną, a przede wszystkim z głową pełną wspomnień i prześmiesznych sytuacji. Tegoroczna sesja dała mi mocno w kość, wypoczynek więc okazał się na wagę złota. Przez ilość nauki i wyjazdy jednak trening siłowy poszedł w odstawkę. Powrót okazał się wybawieniem od psychicznego zmęczenia i stresu w ostatnim czasie. Nie wiem jak Was, ale mnie do ćwiczeń motywuje również ładny ubiór, to takie babskie. Z drugiej strony, dlaczego odmawiać sobie schludnego wyglądu?


W Sinsay udało mi się upolować krótkie spodenki do biegania i koszulkę w dobrych cenach. Natomiast jednym z ulubionych śniadań ostatnio stały się placki z niewielką ilością mąki, białym serem i sosem malinowym na jogurcie naturalnym.  Przepis znajdziecie tutaj. Jako wielbicielka kawy nie mogłabym zapomnieć o jej mrożonej wersji.


Ostatnie, to nowy, odświeżony wygląd bloga. Proszę o wyrozumiałość, staram się jeszcze dopasować miliony szczegółów, mam jednak nadzieję, że Wam się podoba :)

Jak Wam minął lipiec?

Viewing all 314 articles
Browse latest View live