Quantcast
Channel: alteregoblog.pl | blog kosmetyczny, blog urodowy
Viewing all 314 articles
Browse latest View live

Fantastycze nowości WIBO | Wygraj jeden z trzech zestawów kosmetyków

$
0
0

Kolorówka to coś, co bardzo lubię. Co chwila interesuję się nowościami, szukam lepszych odcieni, wykończeń, trwałości. Często produkty lądują u mnie zaszuflatkowane w sekcji poprawne, po które sięgam bez większych ekscytacji, choć u wielu osób mogą się sprawdzić bardzo dobrze. Wibo przesłało mi paczkę dopiero co wprowadzanych produktów i muszę przyznać, że zdecydowana większość ogromnie mi się spodobała. Same opakowania prezentują się zdecydowanie lepiej niż wcześniej i uważam, że firma idzie w dobrym kierunku. Ważne jest jednak wnętrze, jak więc się u mnie sprawdziły? Wszystkie swatche i informacje o konkursie znajdziecie na dole wpisu:)


Bardzo spodobała mi się paletka do konturowania twarzy 3 STEPS TO PERFECT FACE zawierająca opalizujący róż do policzków, rozświetlacz i matowy puder, choć moim zdaniem bardziej adekwatnie jest określić go jako bronzer. Nie jest bardzo ciepły, raczej neutralny, zdecydowanie chłodniejszy niż ten poniżej. Konsystencja jest bardzo jedwabista, kremowa, nieco pyli przy aplikacji. Dobrze się utrzymuje na podkadzie płynnym, jaki teraz testuję. W kasetce z czarnego, eleganckiego plastiku (choć odnoszę wrażenie, że upadku z podłogą by nie przeżyła) znajduje się również lusterko. Chętnie zabiorę ją ze sobą na wyjazdy. 

Wypiekany puder z rozświetlaczem SECRET DUO COLOR o pojemności 9 gramów to produkt dla fanek ocieplania skóry w makijażu. Jest nieco bardziej suchy, przypuszczam, że wynika to z niczego innego, jak wypiekania. Skłaniałabym się po niego bardziej w okresie letnim, do makijażu podkreślającego opaleniznę.


GLAMOUR SHIMMER to wypiekany mix rozświetlaczy, nie ukrywajmy, dla fanek dużego połysku na policzkach. Pigmentacja również jest bardzo dobra.


Na uwagę zasługuje również kremowy KAMUFLAŻ do twarzy. W konsystencji gęsty i kremowy, wymaga przypudrowania. Testowałam go jakiś czas pod oczy i całkiem dobrze krył, a jak wiecie, mam z tym zawsze spory problem. 


Najczęściej, z tego co widzę Wibo pracuje nad nowymi produktami do ust. Wcześniej bardzo przypadły mi do gustu szminko-błyszczyki, teraz natomiast pojawiła się seria pod szyldem NUDE, lekka pomadka o błyszczącym wykończeniu i kredka NUDElips, którą już pokazywałam w ulubieńcach. Oba produkty wpadają zdecydowanie w ciepłe tony. Ciekawym rozwiązaniem okazała się również baza w kredce. Bardzo jasna, mogłaby być nieco bardziej kremowa. Przedłuża trwałość cieni, lekko wyrównuje koloryt. Lekka i zgrabna, w sam raz do wspomnianej wyjazdowej kosmetyczki.


Podkład ROYAL SKIN sygnowany przez Paulinę Krupińską rekomendowałabym posiadaczkom normalnej lub suchej skóry. Daje średnie krycie, nie wysusza, powiedziałabym nawet, że ma lekko nawilżającą formułę ze względu na zawartość oleju morelowego i wyciągu z moreli. Wysoki filtr 27 SPF i ładne, szklane opakowanie z pompką. Spośród trzech dostępnych numer 2 ma jasny, lekko żółtawy kolor.



Podkład Royal Shin, Paleta do konturowania 3 STEPS, Kamuflaż, konturówka NudeLips, baza pod cienie w kredce, puder Diamond Skin




1. Konkurs organizowany jest przez alteregoblog.pl. Sponsorem nagród jest firma WIBO.
2. Konkurs trwa tydzień, do 2.12.2015 do północy.
3. Zadaniem konkursowym jest kreatywna odpowiedź na pytanie zawarte w formularzu oraz poprawne wypełnienie pozostałych pól.
4. Spośród wszystkich odpowiedzi wybranych zostanie trzech zwycięzców. Odpowiedzi nie będą opublikowane na blogu.
5. Jedna osoba może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
6. Konkurs skierowany jest do czytelników wyżej wymienionego bloga.
7. Osoby niepełnoletnie powinny zapytać o zgodę na udział swoich rodziców.
8. Za wysyłkę nagród odpowiedzialny jest sponsor nagród. Czas oczekiwania na adres do wysyłki wynosi maksymalnie tydzień, w innym wypadku wybrana zostanie inna osoba.
9. Biorąc udział w konkursie wyrażasz zgodę na przekazanie danych osobowych w celu wysyłki kosmetyków (Dz.U.Nr.133 pozycja 883z późn. zm.)
10 Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu czternastu dni od zakończenia konkursu.
11. Konkurs nie podlega przepisom ustawy z dnia 19 listopada 2009 roku o grach hazardowych (Dz. U. z 2009 roku nr 201, poz. 1540 z późn. zm.)
12. Regulamin wchodzi w życie wraz z dniem rozpoczęcia konkursu. W sprawach nie określonych w niniejszym Regulaminie zastosowanie mają przepisy Kodeksu Cywilnego oraz inne przepisy powszechnie obowiązujące. 


Real Techniques, Nanshy a może Beautyblender? | Przegląd gąbek do makijażu w różnych cenach + mój patent na ekspresowe czyszczenie

$
0
0

Przez bardzo długi czas byłam chyba jedną z najbardziej sceptycznie nastawionych osób do wszelkich gąbek do makijażu. Osiemdziesiąt złotych za różowe maleństwo? Dobre sobie! Miałam okazję jednak przetestować znanym wszystkim Beautyblender i pokornie przyznałam, że to jajeczko coś w sobie ma. Ostatnio łapię się na tym, że w przypadku aplikacji podkładu o wiele chętniej sięgam właśnie po tego typu ułatwienia. Podoba mi się efekt jaki dzięki nim można uzyskać, a przede wszystkim równa, cienka warstwa produktu. Za namową czytelniczek skusiłam się na tańszą, Real Techniques. Zupełną nowością jest dla mnie natomiast produkt Nanshy, co do którego miałam największe oczekiwania. 


To, co od razu rzuca się w oczy to wielkość i kształty. Po zmoczeniu (zdjęcie powyżej) widać zdecydowaną różnicę. Różnią się również strukturą, najwięcej porów ma BB, a najbardziej gładka jest gąbeczka Nanshy, przez co początkowo się nią zachwyciłam, ale niestety, wszystko do czasu. Mają również odmienną sprężystość i jak łatwo się domyśleć, to właśnie zielona jest najbardziej sprężysta i ciężko ją zgnieść pod palcami.


Z gąbkami RT i BB pracuje mi się równie przyjemnie, choć z uwagi na kształt wybieram zazwyczaj jednak tę pierwszą. Pod tym względem jest idealna, dzięki niemu mogę nakładać podkład tylko jedną stroną. Dodatkowo, jest jedną z tańszych, jej cena waha się w okolicach 30 złotych.


Wracając jednak do Nanshy, powiem krótko: nie polubiliśmy się zupełnie. Po pierwsze, pije bardzo dużo podkładu, ponad dwie pompki, gdzie zazwyczaj wystarcza mi jedna lub nieco więcej. Po drugie, jest zwyczajnie za duża. Po trzecie: przez swą zbitość stemplowanie jest trudne i w moim mniemaniu mniej przyjemne niż w przypadku konkurencji. Ma jednak jeden, spory plus: ekspresowo się odmywa z kosmetyków, zapewne ze względu na wspomnianą już wcześniej strukturę. Cena co prawda najniższa, 27 złotych, jednak jeśli zastanawiacie się nad zakupem swojej pierwszej gąbki, to z czystym sumieniem mogę polecić produkty pań Chapman. Budżet też zbytnio na tym nie ucierpi, a w mojej opinii RT jest zwyczajnie najlepsza.


W odmywaniu wszystkich trzech z podkładów niezastąpione jest moje ulubione mydełko Alterra. Nie wiem, jak to się dzieje, że tak dobrze sobie radzi nawet z zaschniętym podkładem, ale w porównaniu do zwykłego, antybakteryjnego sprawdza się o niebo lepiej. Wiele dziewczyn chwali również olejek Isana, sama nie próbowałam ale sądzę, że sprawdzi się przede wszystkim przy ciężkich podkładach.

Gąbki znajdziecie w drogerii ekobieca.pl

Urodowe czynności i zabiegi, których nie lubię robić a przecież trzeba

$
0
0

Dbanie o siebie zazwyczaj to sama przyjemność. Podobnie jak makijaż, nic tak nie relaksuje jak chwila dla siebie z maseczką lub przy malowaniu paznokci. Jest jednak kilka takich czynności, za którymi szczerze nie przepadam i ich wizja przyprawia mnie o głośne westchnienie w stylu "oh...znowu...". 

MIEJSCE PIERWSZE: BRWI
Podziwiam dziewczyny, które sumiennie, codziennie sięgają po pęsetkę czy trymer i na bieżąco poprawiają kształt brwi. Zazwyczaj albo nie mam na to czasu lub ochoty. Przychodzi potem dość szybko czas, kiedy wyglądem przypominam Breżniewa i przeklinam siebie w duchu, że byłam tak leniwa. Może gdybym miała nieco prostsze w stylizacji włoski byłoby nieco prościej, jednak prawa brew wygląda zawsze jak uboga krewna lewej.

MIEJSCE DRUGIE: PEDICURE
Nie mam długich nóg. Szczerze powiedziawszy, są zwyczajnie krótkie, bo gdyby było inaczej, to przy moim 158 cm wzrostu zapewne wyglądałabym nieco dziwacznie. Mimo to pedicure zawsze wiąże się z akrobatycznymi, dziwnymi pozycjami, bólem pleców i frustracją przez zalane skórki. Tutaj zupełnie brak mi precyzji, trudno, wydało się! Pędzelek do ich odmywania mym najlepszym przyjacielem na zawsze.



MIEJSCE TRZECIE: ŚCIĄGANIE HYBRYD
Myślę, że w tej kwestii nie jestem sama. O ile samo noszenie lakierów hybrydowych to czysta przyjemność, to ich ściąganie zawsze nieco mnie irytuje. Staram sobie umilić ten czas oglądając serial, ale co zrobić. Nie lubię i już. Za to kolejny etap, czyli malowanie i zdobienie uwielbiam.

MIEJSCE CZWARTE: NADAWANIE KSZTAŁTU PAZNOKCIOM
Nadawanie kształtu paznokciom zawsze przyprawiało mnie o lekką irytację. Moja płytka jest bowiem wypukła, przez co zawsze ciężko było mi sprawić, by wszystkie były identyczne. Po ostatniej zmianie na nieco bardziej migdałowe jest jeszcze gorzej, ale staram się. Kiedyś nauczę się piłować je w perfekcyjny migdałek, przysięgam.

MIEJSCE PIĄTE: BALSAMOWANIE SIĘ
Na miejscu ostatnim, najmniej nielubiane, choć nadal nie mogę powiedzieć o sobie jako o fance balsamowania się. Zdrowy rozsądek jednak wygrywa i wizja podrażnienia i swędzenia przez kolejny dzień sprawia, że człapię po której masełko z moich zapasów. Co dziwne, zawsze mam otwartych kilka opakowań takich specyfików i potem bardzo ciężko jest mi je zużyć. Idealnym rozwiązaniem jest poszukiwanie miłych zapachów, konsystencji lub zastosowanie peelingu na bazie olejków. Coś dla leniuchów.


A może ze mną jest zwyczajnie coś nie tak? Chcesz być piękna, to cierp.


Premiera: Klasyczne lakiery do paznokci Diamond Cosmetics | Prezentacja 13 kolorów i swatche

$
0
0


Diamond Cosmetics wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom i pod hasłem Barwna (r)ewolucja na rynek wkraczają klasyczne lakiery do paznokci. Miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z aż trzynastoma odcieniami. Co o nich sądzę? Zapraszam do lektury i oczywiście, oglądania całej masy zdjęć.




Pierwsze, co rzuca się w oczy to ciekawy design opakowania, elegancka koronka, całość dopracowana w każdym szczególe. Na ten moment brakuje mi jednak nalepki z oznaczeniem na wierzchu zakrętki, przy takiej ilości można się nieco pogubić. Liczę, że wkrótce zostanie ona wprowadzona. Każdy lakier ma pojemność 7 ml i od dzisiaj są dostępne na stronie Semilac. Kolorystycznie odpowiadają hybrydom, jednak jest ich mniej, ponad 80 odcieni.


OD LEWEJ: 003,010, 014, 015,019
OD LEWEJ: 020, 026, 027, 028
OD LEWEJ: 032, 037, 039, 044
Co do samych lakierów, przyznam, że miałam bardzo wysokie oczekiwania i obawiałam się, że zwyczajnie rozczarują mnie jakościowo. Jakże się myliłam! Cechuje je wysoka pigmentacja, jedynie Bisquit wymagał trzech warstw, ale w przypadku tak jasnych, cielistych kolorów można to wybaczyć. Pędzelek standardowy, dobrze przycięty. Konsystencja również odpowiednia, malowanie nimi to czysta przyjemność, a możecie mi wierzyć, nieco lakierów w swoim życiu już przetestowałam.





Następnie szybkość schnięcia. Tutaj również miłe zaskoczenie, bowiem wysychają ekspresowo i na dodatek, mają piękny połysk. Do zdjęć na paznokciach nie stosowałam dodatkowego nabłyszczacza, ale liczę, że wkrótce również i on pojawi się w ofercie. Trwałość bez zarzutu.




Świetnym pomysłem może być ratunek dla fanek hybryd, gdy odrost jest już zbyt duży, a zależy nam na idealnym wyglądzie: klasyczne lakiery mogą posłużyć jako uzupełnienie. Przetestuję ten sposób z pewnością i napiszę o swoich odczuciach 


Jak Wam się podobają? Może poszczególny kolor wpadł Wam w oko?;)



Rosyjskie kosmetyki stacjonarnie w Lublinie | Drogeria Zielarsko-Kosmetyczna MAGIA NATURY

$
0
0

Internetowe zakupy kosmetyków bywają kłopotliwe. Często zupełnie nieopłacalne jest zamawianie pojedynczego szamponu czy odżywki z uwagi na koszty wysyłki. Te z Was, które wiedzą, że aktualnie mieszkam w Lublinie czasem zadawały mi pytanie o dostępność produktów rosyjskich stacjonarnie. Do tej pory nie mogłam udzielić zbyt wielu informacji na ten temat, jednak w ubiegłą sobotę, na zaproszenie Oli udałam się do Drogerii Zielarsko-Kosmetycznej Magia Natury mieszczącej się przy ulicy Abramowickiej 43 (budynek Stokrotki).


Sam widok takiej ilości różnorodnych buteleczek może przyprawić o zawrót głowy, prawda? Nie wiedziałam, od czego rozpocząć oglądanie! Korzystając z możliwości zapytałam o zmiany składów kosmetyków rosyjskich w ostatnim czasie. Odpowiedź jest prosta: przeniesienie produkcji do innego kraju. Nie zdziwcie się więc, jeśli zauważycie, że na rynku chwilowo występują kosmetyki z tą samą etykietą, lecz odmiennymi INCI. Mówię tu konkretniej o szamponie Babuszki Agafii.


W  asortymencie znajdziecie masę genialnych kosmetyków, nie tylko do włosów ale również do  pielęgnacji ciała, cery, zioła i zdrowe dodatki do żywności. Ciężko było by uchwycić każdą markę, jednak myślę, że zdjęcia robią wrażenie.


Z mojej rozmowy dowiedziałam się, że największą popularnością cieszą się produkty wspomnianej Babuszki Agafii ale nie tylko. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że nie znajdziecie tu Waszego ulubionego kosmetyku, wybór jest bowiem ogromny, a ceny bardzo przyzwoite.



Najbardziej zaciekawiła mnie firma ECOLAB, zwłaszcza balsamy do włosów (choć nie tylko), jednak  zdrowy rozsądek wygrał i ze sklepu wyszłam z czymś zupełnie innym.


Mowa tu oczywiście o czystku, który cieszy się największym zainteresowaniem wśród klientów. Zupełnie się nie dziwię, ostatnio z każdej strony atakują nas informacje na jego temat. Działanie ma wszechstronne, jednak głównie ma podnosić on odporność. Dodatkowo: wybiela zęby, detoksykuje, pomaga w walce z trądzikiem i przywraca równowagę flory bakteryjnej. 


Jak mogłabym nie dać mu szansy? Smak jest bardzo w porządku, zwłaszcza, że lubię zioła. Jeśli macie z nim doświadczenia, chętnie przeczytam. 

Natomiast płacąc za zakupy i podając nazwę mojego bloga możecie otrzymać 5% rabatu na całe zakupy :)


KONKURS WIBO | WYNIKI

$
0
0

Zainteresowanie konkursem WIBO przerosło moje oczekiwania i w obliczu obowiązków dokładne przeczytanie 200 odpowiedzi zajęło mi nieco czasu. Niemniej, nagrody zgarniają:

PARADISE FOR THE EYES
MARTYNA Z.
DZIEWCZYNKA BEZ ZAPAŁEK

Sprawdźcie skrzynki mailowe!

Za jakiś czas natomiast do zdobycia będą inne, ciekawe produkty, proszę się więc nie martwić :)




WISHLISTA | + NOWOŚCI NIEKOSMETYCZNE, KSIĄŻKI, UBRANIA, SPRZĘT

$
0
0
koszula pochodzi z tego sklepu
Grudzień zaczął się dla mnie doprawdy wspaniale. Dziwnie czuję się pisząc takie słowa, ale po kilku życiowych zakrętach przyszedł czas na pozytywne zmiany. Wiele problemów się rozwiązało, czego Wam, nie tylko z okazji zbliżających się świąt oczywiście życzę. Parę drobnych sukcesów (o których zapewne wkrótce nieco więcej), postęp w kwestii ćwiczeń również zawsze cieszy. Dotarły do mnie również wszelkiego rodzaju paczki, o których warto wspomnieć. Łudząc się jednak, że spóźniony Św. Mikołaj czyta bloga sporządziłam również wishlistę, nie tylko kosmetyczną.


KOSMETYKI



Odkąd mam fazę na bardziej stonowane, choć ciemne usta zastanawiam się nad zakupem najnowszej szminki Golden Rose, jednak ze sklepem wciąż mi nie po drodze. Dodatkowo ilość posiadanych przeze mnie produktów wciąż sprowadza mnie na ziemię. Olej z marakui Avebio zapewne kliknę na dniach, bo w obecnym momencie nie wyobrażam sobie mojej codziennej pielęgnacji twarzy bez niego i za jakiś czas planuję napisać o nim więcej. Skończyłam również mój ulubiony korektor Catrice, który zaliczyłabym do najlepszych, jakie miałam. Pełną recenzję znajdziecietutaj.


RÓŻNOŚCI


Od dawna zastanawiałam się nad zakupem szczoteczki elektrycznej i podczas mojej ostatniej wizyty w oko wpadła mi ta z Oral B, cena była bardzo w porządku, podobnie jak wymienne główki. Pytanie jednak, czy cena idzie w parze z jakością? Jeśli więc możecie się wypowiedzieć w tym temacie, to bardzo chętnie poczytam i będę szalenie wdzięczna :) Jako, że jestem kubkomaniaczką, a przed chwilą moja ulubiona filiżanka uległa destrukcji z chęcią przygarnęłabym coś nowego, najlepiej srebrny z Home&You (jestem nienormalna, bo w tym sklepie spędziłabym cały dzień, a ciuchowe zakupy mnie męczą) lub nieco babciny z Ikea. Nie pogardziłabym również ich pościelą w tym stylu. Co dziwne, nie mam ani jednego, śmiesznego, świątecznego sweterka czy też bluzy. Od dawna kuszą mnie również zakupy nowych ubrań treningowych, zwłaszcza butów i stanika New Balance, które zawsze widzę w TkMaxx. Zdjęcia pochodzą ze stron producentów.


SŁUCHAWKI BEZPRZEWODOWE PHILIPS SHB5500

W ramach zbliżających się świąt i moich urodzin postanowiłam sprezentować sama sobie nowe słuchawki. Jako, że każde standardowe, w cenie od 40 do 90 złotych zdołały przeżyć u mnie zazwyczaj maksymalnie rok, skusiłam się na droższe, bezprzewodowe, gdzie przesył danych odbywa się na drodze Bluetooth. Bardzo długo nie byłam przekonana do czegoś innego niż zwykłe, douszne, te zwracają na siebie uwagę, jakby nie patrzeć. Zwłaszcza, że wybrałam bardziej kobiece, w białym kolorze. Jak pierwsze wrażenia? Jakość dźwięku świetna, nie zsuwają się z głowy, trening z nimi jest o wiele przyjemniejszy, bo nie motam się z telefonem. Mają kilka, małych minusów, ale o tym może kiedy indziej. Koszt spory, około 200 złotych (Media Markt). Będę zła, jeśli jakimś cudem zakończą swój żywot. Swoją drogą, nie mam pojęcia, dlaczego taki psuj ze mnie, ale mój brat ma to samo. Może to kwestia genetyczna? ;) Niestety, nadal mam problem z połączeniem ich z moim laptopem, winne są sterowniki a raczej ich brak i nie wiem, czy nie obędzie się bez zmiany systemu...

KSIĄŻKI



W związku z premierą nowej książki Anny Ficner- Ogonowskiej Znak postanowił przesłać mi egzemplarz, wraz z pozostałymi pozycjami tej samej autorki. Z uwagi na brak czasu dopiero kilka dni temu przysiadłam to pierwszej, Krok do szczęścia. W przerwie świątecznej z chęcią pogrążę się w lekturze i doczytam. Jak łatwo się domyślić, jest to popularna literatura kobieca. Jeśli miałyście styczność z którąś z pozycji to dajcie znać :) Jako, że ostatnio staram się więcej czytać niż przesiadywać przed komputerem i całkiem nieźle mi się to udaje z ciekawością przejrzałam ich stronę i zaciekawiło mnie kilka tytułów.



Slow Fashion; Love, Style, Life coś w sam raz dla mnie, jako, że moda wciąż jest dla mnie niezbadana. Do tej pory długo nie mogłam nosić ubrań, które mi się podobały, ale odkąd moja sylwetka nieco się poprawiła mogę trochę bardziej poszaleć. Jadłonomia, 2xME, pierwsza kusi mnie od dawna, pięknie wydane, świetne przepisy, miło byłoby mieć jej wydanie książkowe, a nie korzystać tylko z bloga. Druga natomiast porusza innowacyjny sposób żywienia i jestem ciekawa, co dokładnie w sobie zawiera. Pozycja Moje wypieki również od dawna mi się marzy, mimo, że jestem na diecie ;) Dziewczyny wojenne, Dziewczyny z Syberii, kupiłam je mojej kuzynce w prezencie ślubnym i z tego, co mi wiadomo jest bardzo zadowolona. Sama nawet nie przejrzałam, ale jak wiadomo, do takich tematów trzeba zwyczajnie przysiąść. Fablik, z uwagi na mój ostatni nieco sentymentalny nastrój i wspominki dzieciństwa. W młodości zaczytywałam się w książkach Musierowicz, nie tylko ja zresztą :) Na koniec coś w ramach motywacji czyli Szefowa (Empik). Zdjęcia pochodzą ze strony wydawnictwa.

UBRANIA
Idąc tropem udanych zakupów pozdrawiam wszystkie dziewczyny, które po moich zdjęciach skusiły się na prostą, ale jakże efektowną sukienkę z tego wpisu. Nadal jest jedną z moich ulubionych i myślę nad czymś podobnym ale z golfem. Tym razem jednak wybrałam bardzo różne ubrania. Na paczkę z Romwe czekałam ponad miesiąc, została bowiem zatrzymana po przyjściu do Polski. Shein nie zawiodło i moje zamówienie przywędrowało do mnie kurierem w ciągu 1.5 tygodnia. Zdjęcia możecie powiększyć.

Najbardziej zadowolona jestem z:


  • -wełnianego płaszcza w błękitnym kolorze KLIK. Choć na zdjęciu wydawał się być grubszy to uroku nie można mu odmówić. Dopóki jeszcze trwa delikatne ocieplenie będę w nim chodzić. Jest szalenie elegancki, jednak ponownie musiałam go zwężyć w talii i biodrach. Dziwne, bo rozmiar to S, a w ramionach jest idealny. Nie byłam przekonana do kieszeni, ale na żywo całość wygląda o wiele ładniej, choć nieco mnie postarza ;) 
  • -kaszmirowego szala w azteckie wzory KLIK, który dobrałam, aby nie było zbyt mdło. Pierwszy raz miałam okazję dotknąć takiego materiału i jestem zachwycona. Przemiły w dotyku, ciepły, otulający. Ma wycięcia na ręce, przez co można go nosić jako narzutka/poncho, możliwe, że zwyczajnie je zaszyję.
  • -szyfonowej, granatowej koszuli z koronką KLIK. Kto mnie zna, ten wie, że przepadam za takimi odcieniami. Na stronie wyglądała na nieco intensywniejszą, kobaltową, ale przyznam, że ten nawet bardziej mi się podoba. Bałam się, że będzie prześwitywać, lub koronka będzie tandetna, jednak nic z tych rzeczy. Wygląda po prostu cudownie! Na moje oko mogłaby mieć nieco węższe rękawy i być węższa (zastanawiam się więc, czy jej nieco więc nie poprawić) jednak rozmiar S i tak jest bardzo w porządku. Nie mogę doczekać się jakiejś okazji, by ją założyć, dawno żaden ciuch nie sprawił mi takiej radości. Możecie mówić, że to płytkie, ale trudno! ;)

Nieco mniej zadowolona jestem z :


  • -bawełnianej koszuli w kropki KLIK, która okazała się być słabej jakości jeśli chodzi o materiał. Jest niestety dość cienki i wygląda nieco tanio. Dodatkowo, kropki nie są białe a kremowe przez co całość straciła na uroku. Nie jest zła, ale gdyby była nieco grubsza i miała dopracowane detale to z pewnością mogłaby być jedną z moich ulubionych. Leżeć zapomniana w szafie nie będzie, niemniej to nie jest to, czego oczekiwałam.
  • -bluzy KLIK, którą wybrałam w celu noszenia jej w luźne dni lub na siłownię, myśląc, że będzie gruba i ciepła. Niestety, bardziej przypomina koszulkę, choć nadal dobrą jakościowo (bawełna).
  • -wełnianego szala KLIK, którego kolor bardziej wpada w delikatny granat niż szarość. Nie zwróciłam uwagi wcześniej na dość widoczne wzorki, co sprawia, że nie pasuje mi do żadnej kurtki czy płaszcza. Przypuszczam więc, że powędruje do mojej Mamy, z pewnością będzie się cieszyć, bo poza tymi dwoma, małymi wadami nic nie mogę mu zarzucić. Bałam się, że będzie nieprzyjemnie gryzący, jednak nic z tych rzeczy.




Co dostałyście od Mikołaja? 
O czym wciąż marzycie jeśli chodzi o dość przyziemne sprawy?:)



ULUBIEŃCY LISTOPADA | TBS, EVELINE, MAX FACTOR, CATRICE, LIRENE

$
0
0

Zanim zaczęłam zastanawiać się, gdzie przemknął mój listopad zorientowałam się, że już spora część grudnia za nami. Święta za pasem! Ulubionych kosmetyków tym razem jest wyjątkowo mało, może powinnam więcej testować, ale byłam wierna moim stałym bywalcom jak widać. Być może za miesiąc wpis będzie nieco bardziej obfity.;)


CATRICE, KREDKA DO BRWI
Mimo, że brwiami się zajmować specjalnie nie lubię, o czym wspominałamw tym wpisie, staram się, aby wyglądały korzystnie. Wciąż szukam odpowiedniego produktu, więc skusiłam się na polecany odcień kredki Catrice, 020 Date With Ash-ton to kolor, który dobrze sprawdzi się u blondynek. Na mojej skórze nie wpada w rudy, choć to kwestia bardzo indywidualna. Nie zależy mi na mocnym podkreśleniu, jedynie delikatnym dorysowaniu włosków w niektórych miejscach i do tego celu się sprawdza.

MAX FACTOR, PODKŁAD FACEFINITY 3W1
Po bardzo długim stosowaniu wyłącznie minerałów zaczęłam rozglądać się za czymś, co nie będzie podkreślało ewentualnych suchych skórek, z którymi zawsze walczę zimą. Do Revlon CS nie chciałam wracać, skusiłam się więc na bardzo chwalony Max Facor, podobno odpowiednik Estee Lauder. Na plus mogę powiedzieć, że dobrze się utrzymuje i nie tworzy mocnej maski, w miejscu, gdzie prześwitują naczynka jestem zmuszona dołożyć drugą warstwę. Krycie określiłabym więc jako średnie. Minusem jest jednak, że chyba mnie zapycha, nad czym ubolewam, zauważyłam niestety delikatne pogorszenie stanu cery. Kolor jest niestety za mało żółty, ale to akurat wyłącznie moja wina. Bardzo nie chciałabym z niego rezygnować, ale jeśli trzeba będzie, to jeszcze raz rozpocznę poszukiwania.


LIRENE, DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU
O ile z płynami micelarnymi Lirene zazwyczaj bardzo mi nie po drodze i nigdy nie trafiłam na taki, który sprostałby moim wymaganiom, to dwufaza sprawdza się świetnie. Radzi sobie z tuszem Loreal bez najmniejszego problemu, jednak jak większość kosmetyków w takiej formie szybko jej ubywa. Czy dba o rzęsy ciężko powiedzieć, na pewno nie zauważyłam ich wysuszenia czy nadmiernego wypadania. Jest jednak bardzo słabo wydajna.


EVELINE, EYELINER W KAŁAMARZU
Pokazywałam go jeszcze w wakacje, nadal go stosuję i mam nawet wrażenie, że gdy nieco zgęstnieje maluje się nim zdecydowanie łatwiej. Piękny kolor czerni, nie rozmazuje się, choć niestety ze śniegiem nie wygra i prawdopodobnie przerzucę się na żelowy. Niemniej, jeden z najlepszych tego typu, jaki używałam.


THE BODY SHOP, MASŁO DO CIAŁA Z SHEA
Całe życie żyłam w przekonaniu, że produkty TBS są przereklamowane. Bo jak można zapłacić za masełko do ciała około 40 złotych? Nie dziwię się jednak, że mają one swoje wierne fanki, bowiem produkt jest świetnej jakości. Wspaniała konsystencja, szybko się wchłania, koi skórę, ładnie pachnie. Oszczędzam jak tylko mogę i stosuję na miejsca najbardziej problematyczne. Nie obraziłabym się, gdybym zobaczyła zestaw TBS pod moją choinką.



A co Was zachwyciło w tym miesiącu? 
Co koniecznie powinnam wypróbować?:)



TAJNIKI MAKIJAŻU RED LIPSTICK MONSTER | CZY TEN PORADNIK TO DOBRY POMYSŁ NA PREZENT DLA SIOSTRY, MAMY, KOLEŻANKI?

$
0
0

Ewy Red Lipstick Monster nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Skoro czytasz ten tekst, zapewne świat urodowo-blogowo-youtubowy nie jest Ci obcy. Sama, choć ostatnio bardzo odeszłam od oglądania filmików byłam żywo zaciekawiona książką, jaką wydała jakiś czas temu. Czy Tajniki makijażu to dobry pomysł na prezent dla bliskiej osoby, nie tylko świąteczny? Zapraszam do krótkiej recenzji z moimi wrażeniami.

koszula pochodzi z tego sklepu
We wstępie do czytelnika możemy przeczytać, jak bardzo zależało jej na dobrym pierwszym wrażeniu. Wielokrotnie wspominała również, nie tylko w tekście, że czuwała nad każdym detalem podczas przygotowywania poradnika. Ciężko byłoby nie przyznać jej racji. Wystarczy przekartkować ją przez moment i można przekonać się, że całość, od zdjęć, po instruktaże została szczegółowo dopracowana. Piękna czcionka, kolorystyka. Całość po prostu cieszy oko.

Na łamach prawie 200 stron znajdziemy porady m.in o:
  • ♥  pędzlach,
  • ♥  doborze podkładu,
  • ♥  malowaniu kresek, ust
  • ♥  podkreślaniu brwi i wiele innych.

Każdy z tematów został dogłębnie opracowany i opisany i ja sama, choć jakby nie patrzeć, interesuję się makijażem z chęcią zabrałam się za lekturę. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki została napisana, odnoszę wrażenie, że rozmawiam w cztery oczy z koleżanką, a nie czytam zwykły, ogólnikowy poradnik. Moją uwagę przykuł najbardziej rozdział o konturowaniu twarzy, z nim bowiem nadal mam problemy (choć ostatnio udało mi się je nieco oswoić, o czym jeszcze wkrótce napiszę).


Tajniki makijażu to dobry pomysł na prezent dla osób początkujących, zaciekawionych makijażem, a także zaawansowanych. Rekomendowałam ją moim koleżankom jako prezent, mogę więc zwrócić również Waszą uwagę na tę pozycję. Gdybym dostała ją w prezencie, byłabym szczerze uradowana:) Sama kupić ją podarować mojej koleżance, która krótki po świętach obchodzi urodziny. Za książkę w twardej okładce w internecie trzeba zapłacić około 30 złotych, mój egzemplarz przesłało mi wydawnictwo Znak.


Spotkałyście się z książką Ewy? 
Jak wrażenia?

Niedziela dla włosów #11 | Natura Siberica, rokitnikowa maska do włosów suchych i normalnych

$
0
0

Odnoszę wrażenie, że im dłużej zajmuję się prowadzę bloga, czyli ponad cztery lata (!) to tym trudniej jest mi opisywać wrażenia po zastosowanych przeze mnie kosmetyków, zwłaszcza w pielęgnacji włosów. Są jednak takie produkty, o których grzech byłoby nie wspomnieć, stąd kolejny wpis z cyklu Niedziela dla włosów. Tym razem Waszą uwagę chciałabym zwrócić na kolejne, rosyjskie cudeńko rokitnikowe marki Natura Siberica , która wciąż mnie zachwyca.


Zapewne kiedyś bym na nią nie spojrzała ze względu na zawarte w niej lekkie silikony, tym bardziej cieszę się, że dałam jej szansę. Kierowana jest do włosów suchych i zniszczonych, bałam się więc obciążenia, zwłaszcza, że znajdziemy w niej sporo olejów i wyciągów (tutaj możecie podejrzeć cały skład). Konsystencja jest gęsta, do pokrycia wystarcza niewielka ilość przez co jest wydajna. Zapach dość intensywny, słodki, porównywalny z napojem gazowanym, pozostaje na włosach ale w mojej opinii nie zaliczyłabym go do rodzaju męczących. Zdjęcia włosów możecie powiększyć jeśli macie takie życzenie (będzie lepiej widać połysk) , ale z góry przepraszam za brak podkładu- za chwilę lecę na siłownię ;)


Pozostawiona na kilka minut na lekko odsączone pasma daje wspaniały efekt, miękkich i dobrze układających się włosów. Dociąża końcówki i wygładza. Tak bardzo się z nią polubiłam, że z chęcią stosowałabym ją przy każdym myciu, jednak wiem, że łatwo jest przedobrzyć. To tylko kolejny dowód, że rokitnik dobrze współgra z niską porowatością, choć nie ukrywajmy, w tym przypadku wcale nie znajduje się on tutaj w zbyt dużym stężeniu. Łatwo też zauważyć jak bardzo wraz z długością zmienia się kolor moich włosów, zdecydowanie nabierają rudego połysku, co mnie akurat cieszy.


Aktualnie na ekobieca.plmaska jest niedostępna, ale liczę, że wkrótce wróci :)


ZOBACZ RÓWNIEŻ: 
inne wpisy z cyklu NDW


W tym tygodniu na paznokciach | Świąteczny manicure: Semilac 026 My Love, 037 Gold Disco + wzorek

$
0
0

Święta za pasem, ja wciąż w Lublinie a nie w domu rodzinnym ze względu na obowiązki. Nie pozostało mi więc nic innego jak umilić sobie czas oczekiwania klimatycznym manicure i przyznam, że mimo, że nigdy nie byłam szczególną fanką czerwieni, to Semilac My Love skradł moje serce.


Numer 026 to piękny odcień z mikroskopijnymi drobinkami, w odcieniach delikatnego fioletu, srebra i różu, prawie niewidoczne gołym okiem. Niestety, aktualnie w mojej kolekcji zabrakło zieleni i aby podkreślić zbliżający się czas na serdeczny położyłam złoto, 037 Gold Disco, pokazywany już wielokrotnie. Nie mogłam się oprzeć również moim nowym płytkom, stąd również sweterkowo- reniferkowy wzorek z płytki Born Pretty Store wykonany klasycznym, mocno kryjącym lakierem Bourjois.

Mam nadzieję, że całość dzielnie przetrwa pieczenie i sprzątanie ;)

O SEMILAC możesz przeczytać równieżtutaj, tutaj i tutaj też!


WŁOSY| NAJCZĘSTSZE BŁĘDY W PIELĘGNACJI Z JAKIMI SIĘ SPOTYKAM

$
0
0

SILIKONY, SILIKONY, WIĘCEJ SILIKONÓW
Po sporym zamieszaniu na przestrzeni ostatnich kilku lat w kwestii silikonów oraz mojej niechęci do nich, powoli wracają do łask. Są niezmiernie przydatne, jeśli włosy są wysokoporowate, po przejściach, rozjaśnianiu, częstej stylizacji wysoką temperaturą. Nie warto jednak zapominać o produktach, które naprawdę mają możliwość naprawy ich stanu, takich jak naturalne oleje, maski o ciekawych, bogatych składach. Jeśli nie sprawdzają się u Ciebie stricte eko produkty, zawsze można je wymieszać, aby uzyskać najlepszą dla siebie proporcję pomiędzy zabezpieczeniem silikonem i dobrocią naturalnych składników. Przykładem niech będzie M. która to po wprowadzeniu takiego systemu zniwelowała kruszące się końcówki, zapuściła włosy, a co lepsze, powrócił jej piękny skręt. Zmiana była o tyle duża, że znajomi podpytują, czy nie robiła trwałej ;)

OCZEKIWANIE EFEKTÓW W CIĄGU TYGODNIA
Rozpoczęłaś naturalną pielęgnację i czekasz na efekty? Moja Droga, rozczaruję Cię, to nie jest reklama Pantene, gdzie powalające efekty uzyskasz po tygodniu a zniszczone końcówki w magiczny sposób zostaną sklejone. Z doświadczenia powiem, a raczej napiszę, że pierwsze, realne efekty prawidłowego dbania o włosy możesz zauważyć po minimum miesiącu. Tak było w przypadku większości moich koleżanek, a również mnie samej.

NIE MAM CZASU NA PIELĘGNACJĘ
-ładne masz włosy, Paulina, co stosujesz?
-w sumie naturalna pielęgnacja, oleje, zabezpieczanie końcówek, odżywka po każdym myciu, maska raz na jakiś czas, to wszystko.
- Boże Liściasty, ja to nie mam na to czasu, ciągle się zajmować kłakami, mam tyle ważniejszych spraw na głowie!

Wniosek zawsze jest jeden: kto chce, ten szuka sposobu, kto nie chce, ten szuka wymówki. Nie robię z siebie absolutnie żadnego eksperta, nigdy nie narzucam się ze swoimi radami nie pytana. Moje włosy w zasadzie nie są w żaden sposób problematyczne, nie przeszły traumatycznego zniszczenia lub rozjaśniania. Jednak moja bardzo podstawowa, rutynowa pielęgnacja zajmuje mi codziennie tak mało czasu, że nawet tego nie zauważam. Koronnym argumentem zazwyczaj jest czas olejowania. Nie wiem jak Wy (a przypuszczam, że Wy również!) z kucykiem czy koczkiem pokrytym olejkiem robię wszystko, na co najdzie mi ochota. Z domu raczej nie wychodzę, chyba że sytuacja jest kryzysowa, choć zdarzyło mi się np. biegać. Gdzie tu problem?

BRAK OLEJOWANIA
Gdy słyszę, że ktoś się obija w tej kwestii, przez moją głowę przemyka od razu "ooo, już ja się za Ciebie wezmę!". Żartuję i wyolbrzymiam, jednak odkąd odkryłam oleje na dobre moje włosy wyglądają o niebo lepiej i nie raz, we włosowych historiach mogłyście zauważyć ich ogromny, pozytywny wpływ. Sama miałam okazję się o tym ostatnio przekonać. Na przełomie kwietnia i maja bardzo zaniedbałam tę kwestię, dodatkowo brak strzyżenia, Słońce w Hiszpanii i efektem było sianko, problemy z rozczesywaniem i moja ciągła irytacja. Zasadniczo więc, nie polecam przeprowadzać takich testów na własnych głowach. Świetny wpis dotyczący regularnego olejowania znajdziecie na blogu Natalii. 



NIEZABEZPIECZANIE KOŃCÓWEK
Znów będzie o olejach i silikonach, jak zdarta płyta. Utrzymywanie nawilżenie i ochrona najstarszych, jakby nie patrzeć części włosów jest niezmiernie ważna, zwłaszcza, jeśli zależy nam na ich długości. Mój patent? Zabezpieczanie ich najpierw naturalnym, lekkim olejkiem roztartym w dłoniach ( jeśli obawiasz się nadmiaru, dobrze jest go lekko ściągnąć przeciągając dłonią po skórze) a dopiero potem nałożenie silikonu. Odkąd regularnie praktykuję ten sposób prawie w ogóle nie zauważam rozdwojonych końcówek.

STYLIZACJA+FARBOWANIE= CO SIE DZIEJE?
Codziennie prostujesz, suszysz, dodajmy do tego raz na jakiś czas farbowanie odrostów i odświeżanie koloru...Dziwisz się, że po takich zabiegach termicznych i chemicznych pasma nie wyglądają tak, jakbyś sobie życzyła? Nie martw się, jest na to rada!
♥ zabezpieczanie końcówek przed stylizacją suszarką według rady powyżej (w przypadku prostownicy lepiej jest pominąć etap naturalnego olejku)
♥ możliwe ograniczenie stylizacji, unikanie wysokich temperatur,
♥ oleje, dużo olejowania...
♥ maski i odżywki (patrz punkt pierwszy)
♥ farbowanie na olej (polecane wyłącznie w przypadku ciemnych odcieni, sama nie miałam okazji stosować, ale wiele dziewczyn chwaliło tę metodę)
♥ rezygnacja z rozjaśniacza, łagodniejsza farba,



Kolejnym razem powinnam sama rozliczyć się ze swoich błędów popełnianych na przestrzeni ostatnich lat. 
Jakie są Wasze? Dodacie coś do listy?



AUTOMATYCZNA LOKÓWKA BELLISSIMA RICCI&CURL KONTRA MOJE WŁOSY | WYGRAJ SPRZĘT O WARTOŚCI PONAD 300 ZŁOTYCH

$
0
0

Jak przystało na włosomaniaczkę z prawdziwego zdarzenia ze stylizacją jestem zazwyczaj mocno na bakier. Posiadając długie, niecieniowane, gęste włosy ciężko jest mi je w jakikolwiek sposób ułożyć, a fryzjerzy, jak to oni, zazwyczaj mają zupełnie odmienną wizję wymarzonego upięcia.

- takie długie włosy, ale będziemy kręcić!


Hitem było moje pierwsze od kilku lat wyjście do salonu z okazji ślubu mojej siostry. Plan był jasny: brak tapirowania, wysuszenie na szczotce, a przede wszystkim nadanie im objętości. Jak się łatwo domyśleć wszystko poszło nie tak, jak oczekiwałam i mimo próśb i jasnego przekazu w efekcie finalnym otrzymałam wszystko, czego nie chciałam. Łudząc się, że wałki i wszystkie zabiegi przyniosą korzystny rezultat czekałam na zbawienie. Może zwyczajnie trafiłam źle, może jestem wybredną klientką, ale przynajmniej w kwestii strzyżenia jestem wierna moim koleżankom.


Miałam podejście do stożkowej lokówki i całkiem nieźle się spisuje, choć przyznam, że nawijanie ich, pasmo po paśmie aktualnie zajmuje mi wieki. Jakiś czas temu otrzymałam paczkę niespodziankę od firmy BELLISSIMA, z najnowszym produktem: automatyczną lokówką RICCI&CURL . Podeszłam do niej szalenie sceptycznie, jak to ja.


Cały proces jest prosty, choć wymaga nieco wprawy, moje włosy to trudny przeciwnik, przy długich zalecałabym wybieranie dość cienkich pasemek. Jako, że nagrywanie filmików to zupełnie nie moja bajka, tutaj możecie obejrzeć film promujący, który jak sądzę, wiele wyjaśni i zobrazuje.
Lokówka jest dość gruba, pokryta powłoką ceramiczną. Wyposażona jest również w dwie temperatury do wyboru, 190 i 220 stopni Celsjusza. Nagrzanie sygnalizowane jest dźwiękiem, a po 60 minutach sama się wyłącza, co jest świetnym rozwiązaniem dla zapominalskich. Odpowiednio długi i obrotowy kabel.


Jak używa mi się lokówki? Gdy doszłam do wprawy kręcenie włosów faktycznie jest szybsze, a uzyskane nią fale, utrwalone lakierem trzymają się całkiem dobrze, jak na moje standardy oczywiście. Do zdjęć nie stosowałam cienkich pasm, całość podzieliłam na 8 loków, stąd są one dośc duże i nieregularne.

Jestem bardzo ciekawa, jak sprawdziłaby się na krótszych włosach, świetnie się więc składa, że marka ufundowała dla Was sprzęt! Do zgarnięcia są dwie lokówki, a wygrać jest bajecznie łatwo, wystarczy zalajkować fanpage (LINK TUTAJ) i kreatywnie odpowiedzieć na pytanie:

Jaka jest twoja ulubiona fryzura na wielkie wyjście, którą możesz wykonać sama?




1. Konkurs organizowany jest przez alteregoblog.pl. Sponsorem nagród jest firma BELLISSIMA.
2. Konkurs do 2.01.2016 do północy.
3. Zadaniem konkursowym jest kreatywna odpowiedź na pytanie zawarte w formularzu oraz poprawne wypełnienie pozostałych pól oraz zalajkowanie fanpage.
4. Spośród wszystkich odpowiedzi wybranych zostanie dwóch zwycięzców. Odpowiedzi nie będą opublikowane na blogu.
5. Jedna osoba może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
6. Konkurs skierowany jest do czytelników wyżej wymienionego bloga.
7. Osoby niepełnoletnie powinny zapytać o zgodę na udział swoich rodziców.
8. Za wysyłkę nagród odpowiedzialny jest sponsor nagród. Czas oczekiwania na adres do wysyłki wynosi maksymalnie tydzień, w innym wypadku wybrana zostanie inna osoba.
9. Biorąc udział w konkursie wyrażasz zgodę na przekazanie danych osobowych w celu wysyłki kosmetyków (Dz.U.Nr.133 pozycja 883z późn. zm.)
10 Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu czternastu dni od zakończenia konkursu.
11. Konkurs nie podlega przepisom ustawy z dnia 19 listopada 2009 roku o grach hazardowych (Dz. U. z 2009 roku nr 201, poz. 1540 z późn. zm.)
12. Regulamin wchodzi w życie wraz z dniem rozpoczęcia konkursu. W sprawach nie określonych w niniejszym Regulaminie zastosowanie mają przepisy Kodeksu Cywilnego oraz inne przepisy powszechnie obowiązujące. 


ŚWIĄTECZNA PACZKA OD ROSSMANN ♥ | KILKA NOWOŚCI

$
0
0

Przez ponad cztery lata prowadzenia bloga spotkałam się z bardzo różnym podejściem marketingowców do blogerek. Są jednak firmy, które dbają o nas i rozpieszczają, podsyłając co jakiś czas ciekawie przygotowane paczki. Często są one spersonalizowane i mam nadzieję, że nie weźmiecie mnie za chwalipiętę, jeśli pokażę, co dostałam tym razem. Najlepsze jest jednak to, że w podsyłanych produktach zawsze znajdę jakąś perełkę, tak jak było w przypadku olejku Wellness&Beauty z różą, który niedawno kupiłam ponownie.


Tym razem Zosia podesłała mi:
śliczny termoforek w sweterku, przedziwną rękawicę do kąpieli, olejową świecę do masażu z mojej ulubionej serii Wellness&Beauty z linii sezamowej i lawendowy olejek do kąpieli. Dodatkowo zestaw z żelem pod prysznic i mydełkiem w płynie z limitowanki Isana o cudnym zapachu wanilii i karmelu, absolutnie boski i do zjedzenia, polecam więc lecieć do drogerii, gdy już nacieszycie się świętami :)

SUKIENKA TUTAJ (DOBRZE WYKONANA, CHOĆ XS NIECO ZA DUŻA JAK WIDAĆ)
Nie zapomniano o czymś słodkim, w jednej z poprzednich paczek odkryłam coś przepysznego: solone migdały, które niestety są  dość drogie. Faktycznie, są dostępne w Lidlu ale aż pięć złotych za 100g. Tym razem miałam coś równie dobrego, orzeszki ziemne w czekoladzie mlecznej, których już jak widzicie, nie ma :) Das Exquisute to dla odmiany czekoladki, ale wciąż pamiętam czekoladę z tej serii w czerwonym opakowaniu. Przepyszna! 


Korzystając z okazji chciałabym życzyć Wam szczęśliwych, radosnych Świąt i aby nikogo z Waszej rodziny nie zabrakło przy wigilijnym stole. Wszystkiego dobrego!


SZMINKI GOLDEN ROSE VISION | DOBRE PRODUKTY ZA GROSZE?

$
0
0

W chwili, gdy w internecie aż roi się od zachwytów nad nowymi, matowymi kredkami do ust marki Golden Rose, ja przychodzę z recenzją ich poprzednich nowości. Uznajmy to jednak za miłą odmianę, dobrze? Po moim udanym spotkaniu z Velvet Matte (recenzja tutaj) dałam szansę tradycyjnym szminkom z serii Vision. Jako fanka niepołyskliwych wykończeń mam trudne zadanie w ich ocenie. Jak wypadły w moim teście? Zapraszam do recenzji.



Opakowania, które nieco mniej przypadły mi do gustu niż w przypadku VM mają jeden, spory plus, okienka, dzięki którym nie pogubimy się w gąszczu identycznych szminek. Zamykane na klik, jednak jak widać napisy zdążyły się pościerać, mimo, że nie nosiłam ich zbyt często w przepastnej torebce. Jeśli chodzi o formułę, to producent zapewnia o lustrzanym połysku i długiej trwałości. Z uwagi na moje uwielbienie do odcieni różowych skusiłam się na pięć różnych, w tym jednak jedną ekstrawagancję w postaci jagodowego koloru. Warto jednak pamiętać, że w przypadku zdjęć wiele zmienia samo światło a także, niestety ustawienia monitora. 


Konsystencja jest lekka, bardzo kremowa, a pigmentacja bardzo dobra. Po zrobieniu swatchy niemożliwe okazało się starcie ich do zera ze skóry. Zapach nieco babciny, nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z nowo zakupionym ołówkiem. Porównanie pierwsza klasa! Jednak nie jest zupełnie wyczuwalny po aplikacji. Nie podkreślają również suchych skórek i zjadają się równo, nie zostając jedynie nieestetycznie na brzegach.

OD LEWEJ: 106, 108, 116, 112,  124

106 delikatna perła, z tego względu nie sięgam po nią często, chłodny odcień
108 mój ulubiony, intensywny i na swój sposób wyjątkowy kolor, widzicie go na moich ustach
116 codzienny róż o nieco mniejszym kryciu, neutralny na moich ustach
112 chłodny, ciemniejszy od 116 o większej pigmentacji, wpada w fuksję
124 odcień wpadający w jagodę, brak drobinek

Nie wylewają się poza kontur ust i nie wysuszają ich, a jeśli chodzi o trwałość, to również jest ona całkiem przyzwoita, choć w przypadku mocnych kolorów wciąż pewniej czuję się w macie. Wynika to głównie z mojej obawy o ewentualne ich roztarcie, głównie, gdy mam rozpuszczone włosy, ale to akurat całkiem normalne w moim przypadku. 

A SWETEREK ZE ZDJĘCIA MIAŁ WYGLĄDAĆ W TEN SPOSÓB. NIEWIELKA ZMIANA ROBI RÓŻNICĘ ;)

Jeśli połączyć charakterystykę z ceną około 10 złotych to jest to bardzo przyzwoita szminka, a piszę to ja, fanka niepołyskliwych wykończeń. W mojej ocenie Golden Rose Vision to dobra seria na zimę, z uwagi na piękne kolory i brak negatywnego wpływania na stan ust. 


ZIMOWA LIMITOWANA EDYCJA YVES ROCHER JABŁKO W KARMELU | CO MNIE ZACHWYCIŁO?

$
0
0

Jesień i zima to czas, w którym firmy wprowadzają na rynek najlepsze, moim zdaniem edycje limitowane. Otulające aromaty wanilii, karmelu to coś, co nieodłącznie wiąże się z tą aurą. Tym razem jednak Yves Rocherpostawiło na coś innego, karmelizowane jabłko. Brzmi apetycznie? Dla mnie bardzo! Takim sposobem przywędrowało do mnie kilka kosmetyków z serii i przyznam, że szalenie spodobał mi się design opakowań. Po czterech latach prowadzenia bloga zaczęłam dzielić produkty na fotogeniczne i te mniej przyjemne w przygotowaniu wpisów.


Najbardziej zaciekawił mnie balsam, choć jak wiecie, za samą czynnością kremowania się nie przepadam. Zasadniczo bowiem, przypomina w konsystencji bardziej lekki krem, a po ciuchy liczyłam na gęste masło, zwłaszcza, że w paczce znalazłam jeden, standardowy nawilżacz. Wchłania się ekspresowo, nie pozostawiając tłustej warstwy, będzie idealny na szybkie poprawki przed wyjściem. Jeśli przyszłoby mi ocenić sam zapach, to będzie to trudne zadanie. Fakt, jabłko jest wyczuwalne, ale jeśli ktokolwiek poprosiłby mnie o ocenę i określenie głównej nuty to chyba niestety, nie byłabym w stanie. 


Do gustu bardzo przypadł mi olejek do kąpieli "Aromatyczna wanilia", określany już jako zupełnie inna linia. Jako fanka słodyczy z miejsca się ucieszyłam i miło mi się go stosuje, jednak podpowiem, że w Rossmannie na dziale z Wellness&Beauty znajdziecie praktycznie identyczny, ale tańszy. Jeśli znacie dobry, waniliowy krem do rąk to dajcie znać :)


Wracając jednak do naszego jabłka, rozświetlające mleczko kierowane jest zapewne dla osób, które lubią błyszczeć. Z początku byłam bardzo sceptyczna, drobinek jest sporo, zdarzają się większe i nie ukrywam, są widoczne gołym okiem. Wchłania się ekspresowo, jeszcze szybciej niż wcześniej opisywany balsam i wciąż nie mogę pozbyć się dziwnego wrażenia, że w zimowej edycji powinno być jednak coś o treściwej i bogatej konsystencji. Może się ze mną zgodzicie. Również o pojemności 400 ml dostępny jestżel pod prysznic, ale chyba nie ma sensu się nad nim dłużej zatrzymywać.


Nie mogłam się oprzeć również jednej z pomadek nawilżających i jako pierwszą skusiłam się na waniliową (cóż za zaskoczenie!). Niestety, właściwości nieco mnie rozczarowały, bowiem poza pięknym zapachem nie mogę doszukać się w niej większych plusów. Pozostałe dwie: pomarańcza i cynamon orazmigdał z pomarańczączekają na swoją kolej. 


ZAJRZYJ RÓWNIEŻ: 


AKTUALIZACJA WŁOSÓW | GRUDZIEŃ + PLANOWANE ZAKUPY I TESTY PRODUKTÓW

$
0
0

Przez cały grudzień nie działo się absolutnie nic nowego. Nie licząc testów nowejlokówki Bellissima (przypominam, że dwa egzemplarze wciąż na Was czekają!) i namiętnego stosowania rosyjskiej maski rokitnikowej Natura Siberica miesiąc upłynął bez większych zmian. Końce zostały podcięte i coraz częściej rozważam większe ich skrócenie. Aktualnie sięgają lekko za talię i myślę, co zrobić z kształtem i zapuszczoną już grzywką.

 SUKIENKĘ ZNAJDZIECIE  TUTAJ
Stan włosów uważam za bardzo dobry, choć brakuje im nieco objętości. Zabezpieczanie olejkiem na sucho plus dodatek silikonu to mój absolutny hit tego roku. Jeśli natomiast czekacie na włosowych ulubieńców 2015 roku, to pojawią się one wkrótce.


W najbliższym czasie planuję zakupić:
- odżywkęPlus Solutions, która podbija internet, mówiła o niej Angelika w ulubieńcach roku
- toskańską maskę do włosówPlaneta Organica, o której pisała ostatnio Anwen i zrobiła na mnie świetnie wrażenie.
- serum Biovax A+E, którego dawno nie miałam.
Oczywiście, kupię o ile zużyję któreś opakowanie z moich zapasów ;) Lub zwyczajnie usprawiedliwię się zbliżającymi się urodzinami.



Udanego Sylwestra!



CATRICE: PISAKI DO BRWI LONGLASTING BROW DEFINER | IDEALNY PRODUKT DLA LENIWYCH

$
0
0

Jednym z moich ostatnich postanowień (wcale nie noworocznych!) było oswojenie moich brwi. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że pomijanie ich podczas codziennego makijażu jest sporym błędem, mimo, że z natury są dość gęste i ciemne. Umówmy się jednak, nie są idealne, jak w przypadku większości osób. Swoją przygodę rozpoczęłam klasycznie, z delikatnym wypełnianiem ich cieniem. O ile jednak zupełnie nie podobają mi się te wyrysowane od linijki, to zawsze z chęcią podglądam dziewczyny pasjonujące się wizażem. Zazwyczaj mają one pięknie wyregulowane i subtelnie podkreślone brwi.

OD LEWEJ: 020, 030. 040

Catrice wyszło na przeciw moim oczekiwaniom i jakiś czas temu wypuściło na rynek flamastry do brwi Longlasting Brow Definer. Pisaki dostępne są w trzech odcieniach:

-020 fLASHy Brows: najjaśniejszy,
-030 Chocolate Brow'nie, najciemniejszy ze wszystkich, dość ciepły odcień,
-040 Brow'dly Presents... posiadający sporo rudawych tonów.

Z miejsca założyłam, że niestety, żaden się u mnie nie sprawdzi, jakby nie patrzeć, moje brwi są ciemne i w chłodnym odcieniu. Okazało się jednak, że z uwagi na fakt, że wypełniam bardzo mało, to do codziennych poprawek nadaje się 020. Nie ukrywam, byłabym uradowana, gdyby paleta została poszerzona i wprowadzone zostałyby mniej rude kolory.

Produkt ma jedną, zdecydowaną zaletę: można nim narysować ultracienką, wyglądającą naturalnie linię imitującą włoski. Sam aplikator również zasługuje na chwilę uwagi, nie jest to bowiem całkiem zwyczajny pędzelek:


Trwałość bez zarzutu, najczęściej przygotowuję brwi poprzez ich wyczesanie i delikatne przypudrowanie. Alina w swojej recenzji pokazywała, jak pięknie można podkreślić nimi brwi. O ile się oczywiście potrafi ;) Na moich brwiach możecie zobaczyć go w poprzedniej recenzji szminek Golden Rose, tutaj. Użyłam go głownie na górną linię, zaraz za załamaniem się łuku.
Spotkałam się z opinią, że są niewydajne. Fakt, pojemność jednego mililitra nie robi specjalnego wrażenia, ale jako, że nie dorysowuję zbyt dużo włosków, to mojego odcienia jeszcze nie zużyłam. Mam nadzieję, że są nieco bardziej dostępne niż mój ulubiony kamuflaż w płynie tej samej marki. Chociaż nie dziwię się, że wciąż jest wykupiony :) 




DZIEWCZYNA NA SIŁOWNI | JAK ZACZĄĆ, MOJA HISTORIA, BŁĘDY I EFEKTY

$
0
0

Nowy Rok to dla wielu osób czas nowych postanowień: schudnę kilka kilogramów, rzucę palenie, zacznę biegać… O ile więc wciąż nie czuję się ekspertem, a prawdopodobnie nigdy tak się czuć nie będę chciałabym poruszyć temat ćwiczeń siłowych w przypadku dziewczyn. Nie mam idealnej figury, długo takiej mieć nie będę. I tak, będzie to kolejna historia dziewczyny, która nienawidziła zajęć wfu, każda aktywność kojarzyła się z bezsensowną męczarnią, ale robiłam stosunkowo niewiele, by poprawić wygląd własnego ciała. Nie podam recepty na zakochanie się w żelastwie, jeśli jednak choć jedna osoba przemyśli taki rodzaj spędzania wolnego czasu, to mój cel będzie spełniony w stu procentach. Jednak od początku.

KIEDYŚ
Od małego miałam dość silną astmę. Nim została zdiagnozowana, nawet wejście po schodach było problemem. Doliczając do tego mój brak koordynacji psycho- ruchowej oraz zajęcia wfu, które skutecznie obrzydziły mi aktywność na długo stałam się leniem kanapowym. Słodycze uwielbiam do dziś, jednak ze zdziwieniem obserwowałam mojego brata, który już w liceum polubił trening siłowy. Nie potrafiłam pojąć, że po całym dniu nauki miał jeszcze siłę i ochotę wyjść biegać lub pójść do klubu sportowego. Ale ludzie się zmieniają. Moim problemem od zawsze była dolna część ciała. Gdy przestałam rosnąć i zatrzymałam się na 158 centymetrach wzrostu, okazało się, że mam figurę typowej gruszki, gdzie cały, niechciany tłuszcz odkładał się w biodrach (na dodatek nierównomiernie, przez co połowę życia towarzyszyła mi tzwviolin deformity) i kończynach dolnych doprowadzając mnie do szewskiej pasji. Najczęściej słyszałam tylko, że mi się nie uda, bo mam taką  figurę i już. Okazało się, że jest inaczej. Bardzo żałuję, że nie mam możliwości pochwalić realnymi się zdjęciami przed i po. 

MOJE POCZĄTKI
Był to pierwszy rok studiów, a jako, że maturalne stresy skutecznie zajadałam ważyłam najwięcej w swojej karierze, o ile się nie mylę około 56 kilogramów przy wzroście 158 cm. Kondycja zero. Siła mięśni: minus dziesięć. Na siłownię pierwszy raz poszłam sama i po jakimś czasie zauważyłam, że efekty powoli są widoczne. Jednak błędem było brak treningu lub zbyt długie trzymanie się jednej rozpiski. Niestety, w miejscu, gdzie uczęszczałam, treningi były w sumie wyłącznie personalne (płatne) a trenerzy mieli zupełnie inne podejście. Choć gdy poprosiłam o pokazanie konkretnego ćwiczenia, to zawsze było mi nie wiedzieć czemu bardzo głupio i czułam się, że nie powinnam tego robić. Cierpiała na tym często technika. Czegoś mi w tym miejscu brakowało.

TRENINGI I DŁUGO, DŁUGO NIC
Po pierwszych, dobrych efektach doszłam do etapu, gdzie postęp był bardzo słabo widoczny. Efekt? Zniechęcenie i brak motywacji. Ostatnie wakacje, połączone z masą problemów i stresu, gdzie nie układało się zupełnie nic zbiegły się w czasie z moją przeprowadzką. I spotkałam się z kolejnym wyjściem ze strefy komfortu, bo byłam zmuszona zmienić klub. Zrobiłam to niechętnie, od razu wykupując karnet na pół roku, aby przypadkiem pierwsze, niekoniecznie udane wyjście nie zniechęciło mnie. Plusem była odległość od mieszkania i cena. Opinie słyszałam bardzo różne, jednak uznałam, że nie mam lepszego wyjścia.

PO ZMIANACH
Kolejny raz mogłam przekonać się, że zmiany, które przychodzą z niechęcią są dobre. Co ja mówię, są świetne. W nowym klubie spotkałam się ze świetnym podejściem trenerów, a przede wszystkim zaangażowaniem w pracę. Nowe rozpiski treningów? Żaden problem. Pomoc w ćwiczeniach? Ależ proszę. Jednak sprawa mojego wyglądu została postawiona jasno: będzie ciężko sprawić, aby nogi nie były masywne, ale małymi krokami da się poprawić ich wygląd.  Dopiero tutaj dowiedziałam się, że mam lordozęw odcinku lędźwiowym, co sprawia, że moje pośladki zawsze są wypięte bardziej, niż powinny (wiem, wiem, dziwne), ale co za tym idzie, mam problem z techniką podczas przysiadów ze sztangą. Im większe obciążenie, tym większa była szansa kontuzji i bólu pleców. Dodatkowo muszę wspomnieć, o klimacie jaki planuję w tym klubie. Wszyscy się znają, witają, jeśli trzeba to pomogą bez problemu.  A wierzcie mi, życie krasnala bywa zabawne :) Gdy wykonujesz coś niepoprawnie, również zwrócą uwagę.


AKTUALNIE
Gdy czuwa nade mną trener, pilnuję diety, przykładam się do treningów i zmieniam rozpiski co około 6 tygodni efekty stały się zdecydowanie bardziej zauważalne, nie tylko dla mnie. Wbrew pozorom, zrzucenie 2-3 kg dla osoby, która już posiada jako taką formę, je czysto, jest dużo trudniejsze niż u osób, które mają do pozbycia się na przykład dziesięć. W kwestii diety dużo pomaga mi wspomniany brat, który aktualnie przygotowuje się do zawodów kulturystycznych, więc trzymajcie kciuki ;) W tym momencie ćwiczę 3 razy w tygodniu po około 1.5h plus bieżnia oraz jeden dzień samo dłuższe cardio. Ważę 49 kg, choć to w zasadzie żaden wyznacznik ( najwierniejsze jest mierzenie obwodów, ale robię to niezwykle rzadko). Zastanawiam się nad zejściem z redukcji na jakiś czas i powrocie bliżej lata. Najczęściej efekty widzę po prostu po ciele, chudnę od góry, po brzuchu łatwo więc mogę się zorientować czy poziom tkanki tłuszczowej spada. Na szczęście moją dysproporcję nadrobiłam ramionami i barkami, więc szersze biodra nie rzucają się aż tak w oczy, podobnie jak wspomniana violi deformity, która bardzo się zmniejszyła i myślę, że do lata będzie prawie w ogóle niezauważalna.

MĘSKIE TOWARZYSTWO
Jedna z większych bolączek początkujących, na którą przez moment sama cierpiałam. „ ale, że jak, będą się na mnie patrzeć, jak robię przysiady, super”. Jakiś staż mam i mogę się wypowiedzieć, choć Wasze doświadczenia mogą być oczywiście inne. Po 1.5 roku na siłowni tylko kilka razy spotkałam się z niemiłym podejściem do płci pięknej takim jak: chamskie, bezczelne gapienie się lub komentarz. To jednostkowe przypadki i jak wiadomo, wszędzie można spotkać buraka. Bywa, że jestem jedyną dziewczyną na siłowni i zupełnie mi to nie przeszkadza. To kwestia przyzwyczajenia. A większość koksów przychodzi, aby zająć się swoim ciałem, a nie zajmować się tyłkiem dziewczyn. Czasem faktycznie, przyłapię kogoś na zerkaniu, ale przecież w gruncie rzeczy, nie ma w tym nic złego, bo…sama czasem patrzę na innych! Nie popadajmy więc w paranoję. Jeśli natomiast martwi Was kwestia gorszego wyglądu, czerwonej twarzy, spocenia się czy czegokolwiek podobnego, to nie ma obaw. Dziewczyna, która ćwiczy i daje z siebie wszystko, a nie przychodzi jedynie machnąć dwa razy na maszynie często jest darzona większym szacunkiem.

DLA KOGO SIŁOWNIA
Nie wszyscy muszą chodzić na siłownię, o tym jestem przekonana. Jest wiele innych opcji, od zumby po pływanie i rower. Grunt, to znaleźć coś dla siebie, co sprawia nam radość i przynosi konkretne efekty. Nie warto ulegać modzie, bo to zwykły bezsens. Ale wbrew pozorom nie muszą Ci się podobać super umięśnione babki, jakie widujesz na zdjęciach z zawodów aby odnaleźć się w takim miejscu. Jeśli źle się czujesz w grach zespołowych, lubisz samodzielną pracę i zależy Ci na wyrzeźbieniu ciała, zadbaniu o pośladki i nie tylko, biciu własnych rekordów, to duża szansa, że Ci się spodoba. Zależnie od tego, jak wygląda praca trenerów warto mieć wsparcie również w bracie lub koledze, który interesuje się tematem. Idealnie byłoby wcześniej popytać o opinie dotyczące klubu i pójść z kimś obeznanym.

KORZYŚCI
Nigdy nie pomyślałabym, że takie słowa padną z moich ust, ale dzięki siłowni polubiłam aktywność  fizyczną. Nie wiedzieć czemu mam wrażenie, że będąc silniejsza fizycznie często przekłada się to również na psychikę. Okazało się również, że jest najlepszym lekarstwem na stres, z którym zawsze mam problem. Nauczyłam się cierpliwości i tego, że jeśli próbujesz, to w końcu się uda i zrealizujesz swój cel.  Przekonałam się również, że o ile ciężko wstać z łóżka po całym dniu na uczelni, to  jednak wałkowany wszędzie temat odpoczynku czynnego ma sens. 

A sądziłam, że całe te endorfinki to oszustwo. Bliżej wiosny myślę o zakupie rolek, zwłaszcza, że teraz mam gdzie jeździć :) Z Nowym Rokiem pamiętajcie, że najtrudniej jest zacząć. Potem już z górki:)


WISHLISTA NA NOWY ROK | WYNIKI KONKURSU BELLISSIMA

$
0
0


Mimo, że blog jest typowo kosmetyczny, to wpisy odbiegające od tematu zawsze cieszą się sporym zainteresowaniem. Jestem to w stanie zrozumieć, wszakże nie samymi kosmetykami człowiek żyje. Przygotowałam więc na szybko ubraniową Wishlistę z okazji nowego roku i porządków w mojej szafie. Chcąc skorzystać z wyprzedaży nie kupiłam zupełnie nic, może nie licząc kredki do ust Golden Rose ;) W sieci jednak wpadło mi w oko kilka ubrań.

Kto mnie zna, ten wie, że nie mogłabym przejść obojętnie obok sukienki w takim kolorze. Uwielbiam ten odcień zieleni, podobnie zresztą jak granat. Fason, mimo, że ostatnio coraz częściej wybieram bardziej obcisłe rzeczy również mi się spodobał. Kojarzy mi się z Audrey Hepburn i starymi, czarno- białymi filmami. Być może dlatego, że jakiś czas temu oglądałam Śniadanie u Tiffany'ego.

2. CZERWONY, DŁUGI SWETER- KLIK 
Kolor, którego unikałam długie lata, głównie dlatego, że źle się w nim czułam. Teraz najwidoczniej brak mi energii i zastanawiam się, czy dobrze bym w nim wyglądała.

3. DŻINSOWA KOSZULA- KLIK 
Nigdy takowej nie miałam, ta spodobała mi się z uwagi na piękny kolor. Wszędzie spotykam się z bardzo jasnymi, które, jakby nie patrzeć również są bardzo ładne. Jednak ta, nieco vintage bardziej do mnie przemawia.

4. SZARY, KRÓTKI GOLF- KLIK
Szary, to kolejny odcień, za którym nigdy nie przepadałam. Chyba jednak dopada mnie starość, bo najchętniej wymieniłabym połowę garderoby na stonowane kolory. No, może pomijając wcześniej wymienioną czerwień. W sieci znalazłam sporo golfów, ten jednak wyróżnia się tym, że jest dość krótki, ale dobrze komponował by się ze spódnicą z wysokim stanem.

Z prostej przyczyny, bardzo często w takiej chodzę, a z uwagi na zbliżającą się sesję wypadałoby kupić nową. Ostatnia pochodziła z New Yorkera, ale niestety, te w moim rozmiarze są bardzo krótkie, co mi niekoniecznie odpowiada. Zwłaszcza w trakcie zimy.

Poszukiwania idealnej torebki wciąż trwają. Zadanie oczywiście jest utrudnione na moje jakże ogromne wymagania: nie może być za mała (przecież noszę ze sobą posiłki na uczelnie, książki, notatki, kosmetyczkę, ect...) ani również za duża (małe pole do popisu, gdy wzrost mieści się w granicach 160 centymetrów). Coś się w końcu znajdzie:)



WYNIKI KONKURSU BELLISSIMA:

lokówki wygrały:

KASIA M.
KAROLINA D.

Sprawdźcie skrzynki mailowe!

Wszystkim dziękuję za udział, mam nadzieję, że wkrótce kolejny, włosowy konkurs :)




Viewing all 314 articles
Browse latest View live